[Zapalenie mózgu i rdzenia]

Wszystko inne, czego nie można zakwalifikować do żadnego z podanych działów. Na przykład: kilka objawów, dotyczących ogółu zachowań chorobowych, czy niewydolność kilku organów, obejmujących zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne.
To jest dobry dział, jeśli nie wiesz gdzie możesz umieścić swój post - by najlepiej pasował.

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
odmienna
Posty: 3065
Rejestracja: pt gru 15, 2006 4:45 pm
Lokalizacja: kraków

Odp: [Zapalenie mózgu i rdzenia]

Post autor: odmienna »

Kasiaczek; co u was? bo strasznie się niepokoję...
Obrazek
Kasiaczek
Posty: 53
Rejestracja: wt lis 14, 2006 3:10 pm

Odp: [Zapalenie mózgu i rdzenia]

Post autor: Kasiaczek »

Moja kochana Kruszynka odeszła na zawsze... :'( Zasnęła na moich rękach... :'(

W środę na wieczór stan Kacperka bardzo się pogorszył... mimo, że wydawało mi sie po przyjsciu z pracy, że nie jest tak źle.... Nawet rozmawiałam z dr Wojtys czy mam przyjechac i uznałysmy, że skoro nie widac pogorszenia to nie ma sensu zwierzaczka stresowac i zobaczymy sie w piątek... ale na wieczór ten stan sie zmienił... Wczoraj rano było już tragicznie. Na siłę nakarmiłam go żółtkiem ze śmietaną i pastą Calo-Pet, niewiele zjadł... był bardzo słabiutki... I uznałam, że o 11-ej wychodze z pracy i jade z nim do dr Wojtyś... Kacperek był bardzo słabiutki ale jeszcze odrobinę chodził...
Doktor Wojtys, widząc go, była zaskoczona jego stanem, powiedziala, że jest odwodniony (a jednak, jak byłam w pracy to na pewno nic nie pił...). Razem uznałyśmy, że nie ma sensu zwierzaczka kuć i pobierac krew z ogonka, skoro wiele to nie zmieni, gdyz pani doktor nadal stała przy zapaleniu mózgu. Zasugerowałam, że skoro mimo podawania antybiotyku nic sie nie zmienia, a wręcz pogarsza i to bardzo, to moze zmienic antybiotyk. Dr Wojtys uznała, ze dodatkowo oprócz dotychczasowego antybiotyku Kacperek bedzie jeszcze dostawał Baytril, jak również kroplówkę z glukozy i duphalite (razem ok. 30 ml) z dodatkiem hepatilu (osłona wątroby), na wzmocnienie i nawodnienie. Moje maleństwo na miejscu dostało kolejną dawkę sterydu (Dexafort) nawet większą niż poprzednio, w/w Baytril oraz miał wstrzykniętą podskórnie sporą ilość tej kroplówki...
Wracając pociągiem do domu po jakimś czasie zajrzałam do transporterka i zobaczyłam, że Kacperek leży na pleckach, nie miał siły się przekręcić na boczek... A gdy dotarłam do domu (ok. 17:40 czyli trzy godziny od podania leków) i wyjęłam domek, to z przerażeniem zobaczyłam moje maleństwo leżące na boczku... zupełnie bez sił... Kacperek nie mógł się nawet przekręcić, tylko oddychał i ruszał łapkami próbując się przemieścić...  :'( to był straszny widok i nigdy go nie zapomnę...
Nie wiem co się stało, dlaczego był w takim stanie, przecież dostał antybiotyk, steryd, króplówkę?!... Może Wy mi wytłumaczycie jak to sie stało? Co było przyczyną, że tak potwornie osłabł????
Wzięłam moje Słoneczko na kolana na ręczniczku, żeby go ogrzać, bo mimo że domek był opatulony ręcznikami i szmatkami to musiał trochę zmarznąć gdyż cholerny pociąg nie przyjeżdżał i czekaliśmy... Ryczałam i nie wiedziałam co zrobić... Zadzwoniłam na Klemensiewicza i spytałam wetkę, która akurat przyjmowała, co mam zrobić... Dr Wojtys już była po dyżurze... Opisałam stan Kacperka, co dostał, na co choruje... Powiedziała, że steryd powinien zadziałać od razu i jeśli moje maleństwo jest w takim stanie to nie ma już sensu przedłużać jego cierpień... bo nic już sie na lepsze nie zmieni... Ja sama to widziałam!!!
Zawinęłam go w ręczniczki i pojechałam samochodem z wujkiem i moim mężem do lecznicy położonej w najbliższej miejscowości (więcej tam nie pojade, ten lekarz to pozbawiony wrażliwości konował...)
Ten nazwijmy to "weterynarz" obejrzał Kacperka, ja cały czas biłam sie z myslami czy dobrze robie, bo moze trzeba jeszcze zaczekać, moze steryd zacznie działać?!... Ale przecież powinien zadziałać od razu?! A skoro tak się nie stało, a wręcz nastąpiło gwałtowne pogorszenie...? Nie wiedziałam co robić, to były jedne z najgorszych chwil w moim życiu... Kacperek cały czas jeszcze żył, ale był jak warzywko... jedyne co to jeszcze łapeczkami mył sobie pyszczek raz na jakiś czas... :'( Jezu, jak sobie przypomnę te łapki... nawet w takiej chwili moje Maleństwo myślało o umyciu sobie pysia ubrudzonego porannym jedzonkiem...

Podjęliśmy decyzję...
Kacperek dostał w nóżkę zastrzyk znieczulający... Boże, biedactwo jeszcze w tym momencie poderwalo się na chwilkę i próbowało złapać za strzykawkę... widocznie zastrzyk go zabolał, a ten zasraniec wcale nie zrobił tego delikatnie... w dodatku taką grubą igłą... :'( musiało maluszka zaboleć... i jeszcze sobie przy tym nucił pod nosem jakąś melodię!!!! Zwyrodnialec jeden...
Potem czekałam trzymając moje ukochane zwierzątko na rękach, aż znieczulenie zacznie działać... Nawet wtedy jeszcze łapkami próbował myć sobie pyszczek.... Boże, nie zapomne tego nigdy...  :'( Znieczulenie zaczynało działać... Kacperunio się powoli uspokajał...
Po pewnym czasie ten "pseudo-wet" zawołał mnie ponownie i podał Kacperkowi śmiertelny zastrzyk... do brzuszka... narkoza w zbyt dużej ilości... Wyglądało to potwornie, i mimo uprzedniego znieczulenia jeszcze chyba mojego szczurka zabolało... Boże, ledwo daję rade to pisac... :'(
Potem zostało już tylko czekanie, aż maleńkie kochane serduszko przestanie bić... aż płucka przestaną pracować...
Moje Maleństwo coraz bardziej się uspokajało, coraz wolniej oddychało... W końcu brzuszek przestał się poruszać... tylko serduszko jeszcze biło... I w pewnej chwili Kacperek zaczął mieć takie jakby skurcze, a przy tym wydobywał pewne dźwięki, jakby się krztusił... Boże, ja nie wiem co to było... Tego po prostu nie da się opisać... ani zapomnieć... Po kilkunastu sekundach wszytko ucichło... Moje Maleństwo zasnęło na zawsze... :'(

Kacperku...... Moja najsłodsza Istotko...co ja teraz bez Ciebie zrobię?!...

(*) (*) (*)
Ostatnio zmieniony pt paź 26, 2007 8:35 pm przez Kasiaczek, łącznie zmieniany 1 raz.
"Te ptaki i zwierzęta i ryby nie mogą mówić, ale mogą cierpieć...
...i nasz Bóg, który je stworzył, wie o ich cierpieniu i może sprawić,
że ten, który jest winien ich niepotrzebnemu cierpieniu
odpowie za to"
George Cannon
ODPOWIEDZ

Wróć do „Inne / ogół objawów”