
Z łączenia stadnego musieliśmy zrezygnować, bo oboje z małżem doszliśmy do wniosku, że mamy już dość budzenia się w nocy, bo maluchy drą paszcze jakby je ktoś ze skóry obdzierał


Słonie nie wyrządzały okruszkom krzywdy tylko „fryzowały” się na „pompona” i „boczkowały” stukając ogonami w półki. Robiły to pojedynczo, ale gdy maluchy wpadały w panikę i wrzeszczały to zlatywały się wszystkie słonie i powstawał istny Armagedon -słonie atakują słonie, maluchy wrzeszczą, żwirek sypie się po pokoju, ja się zrywam z łóżka, serce mi wali, w głowie obraz tryskającej krwi maluszków, małż wrzeszczy : no nie Kinga ja mam już tego dosyć, zrób coś zanim zwariuję

Od dzisiejszego popołudnia (tj. od godz.13) okruszki mają swoją własną klatkę
O 20:30 dołączył do nich Junior, który właśnie teraz śpi z Ignisem w koszyczku, a Neon włóczy się po klatce i nie wie co ma zrobić, wcisnąć się do chłopaków, czy ułożyć się gdzieś na półce

Teraz próbujemy, a właściwie to ja próbuję łączenia pojedynczo, bo gdzieś na forum przeczytałam radę Limby, żeby nie łączyć stadnie
