Najpierw był PIgi...zmarł przy pełnej miseczce,spokojnie,nawet nie wiedzieliśmy kiedy...tylko moja siostra zawołała "piguś nie zyje!!!!!!!!!"nie wierzyłam ale...tak musiało być

Potem odszedł Pyszczek...wprawdzie był młodszy od Swirka ale zmarł na zawał...pozatym miał od zawsze coś z hormonami

Następnie przekroczył TM Świrek...jego smierć byłą najgorsza...był juz stary...miał prawie trzy lata...powodem jego śmierci był ogromny guz na nerkach i paraliż...robił pod sebie...nawet umyć ani nic zjeść nie mogł


PO smierci trzech szczurkow dostałam całkiem czarnutkiego Kiszona ...
Był zawsze sam...potem miałam dwa psy (zresztą dalej mam) i już nie biegał tak jak poprzednei po całym mieszkaniu tlko po pokoju...Odszedł spokojnie...na świerzutkim sianku,czystej klatce...dzień przed był baaardzo spokojny wręcz przymulony :(nie mogłam mu towarzyszyć w ostatnich jego godzinach życia...musiałam jechać do szpitala bo dostałam coś podobnego do rwy kulszowej :/ nastęnego dnia już nie zył...

ech...taki ich los ...pomyśleć ze jezcze tydzień temu pisałam do szkoł wypracowanie o szczurkach i o tym że mam obecnie jednego ogonka...
To takie przykre...każdy z osobna znał moje tajemnice...byli moimi najlepszymi przyjaciółmi






