U nas wszystko OK.
Baciorka zarosła na boczku, widzę, że i oddechowo też nie jest źle - moja słodka gruba klucha

. Przez to podchlebianie chorobowe chyba jeszcze mi podtyla - kiedy nie mogę sobie odmówić żeby jej czasem czegoś dobrego (najlepiej od siebie z talerza nie dać). Inne też oczywiście dostają, ale one nie mają aż takiej tendencji do tycia. Wystarczy zresztą tylko przyjrzeć się kto najdłużej wytrzymuje przy misce, inne dziouchy już się najedzą, czasem zdążą się sprać albo iść spać a Batman ze stoickim spokojem jeszcze wyżera - najchętniej jajko, jogurt, makaron, kukurydzę czy brokułki.
Milka nadal zachowuje się jakby miała pół roku, a nie ok. szesnaście miesięcy. Jest moim kochanym małym łobuziakiem - wszędzie wejdzie, wszystko zbobruje, kradnie na potęgę, jak tylko dostanie się do kuchni - ostatnio odpakowała sobie z folii aluminiowej kawał świątecznego piernika i z pełną powagą usiłowała go zwinąć - dodam, że był to kawałek wielkości ok. pół bochenka chleba...
Tuptuś już na zawsze pozostanie szczurkiem o bardzo małym rozumku. Gdy dają jedzenie, ona dostaje ostatnia bo zawsze da sobie wyrwać z buzi i patrzy dookoła tymi swoimi jagódkami z bezbrzeżnym zdziwieniem. Ostatnio podcięłam jej pazurki - obyło się bez rozlewu krwi, za to moje nerwy są mocno tą operacją zszargane.
Fionka to wariat, bzik i dzikus - praktycznie nieoswajalny. Przychodzi do człowieka tylko gdy ma na to ochotę, ale na branie w rękę ochoty nie ma nigdy. Wywija się jak węgorz, piszczy i skacze. Jest strasznie szybka i ruchliwa i zaczyna mi ewidentnie dominować stado. Dotychczas nie było wyraźnej alfy w stadzie - wydawało mi się, że jest nią chyba Milek, ale teraz jestem pewna że Fionka awansowała na to stanowisko. Rozstawia wszystkich po kątach - najgorzej obrywa się chyba Tuptkowi, który leży do góry kołami z miną "co się stało?" - na szczęście zawsze jest bezkrwawo i dość spokojnie.