no to chyba pewne rzeczy są stałe.
wystartowałam awokado i kiszonymi ogórami.
pomidory żarłam jak nienormalna, codziennie sałatka z pomidorów i często jeszcze kilka pomidorków tak po prostu, bez niczego, jak jabłko
był to też czas, kiedy nie mogłam w siebie wcisnąć nic ze słodyczy, nic smażonego czy pieczonego, nawet gotowanego nie :/ za to bez przerwy jadłam różne surówki i sałatki. lubiłam sok pomarańczowy.
przez 2 tygodnie wciągałam actimele, kilka zgrzewek zjadłam.
miesiąc temu napychałam się wściekle gruszkami - i nadal czasem się napycham, u nas bez problemu można kupić 2 odmiany, czasem nawet 3. w każdym warzywniaku, ale już mi się ręce nie trzęsą na widok gruszki.
była króciutka epoka bananowa.
teraz mam fazę mleczną, co najmniej litr mleka dziennie
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
jem też sery, białe i żółte.
no i obżeram się jabłkami i wypijam jakiś litr soku jabłkowego dziennie
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
na szczęście przeszła mi pierwsza faza i mogę jeść rzeczy smażone i gotowane, i pić kawę. na początku na myśl o kawie musiałam zatykać sobie usta
![Tongue :P](./images/smilies/tongue.gif)
zresztą to samo było z herbatą i wszelkimi gorącymi napojami oprócz kwaśnej herbatki z róży. teraz mogę jeść wszystko
z takich dziwnych rzeczy, to czasem okropnie mi się chce zupki chińskiej :/ lodów czekoladowych :/ coli :/ śmietana kesemka zjedzona jak jogurt też raz była hitem.....
ale generalnie zachciankowość mam umiarkowaną, tylko kilka razy było takie przemożne parcie na konkretne jedzenie, jak parcie na wodę u człowieka na pustyni
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
teraz to takie raczej smaki mam niż paniczne zachcianki.