Mam nowego szczura!!!! No.. moze niezupełnie nowego, ale zastanawiam sie, czy mi go ktos przypadkiem nie podmienił
Jeszcze bardzo niedano Szefciu był szczurem mordercą nienawidzacym człowieka i knującym jakby to mnie przy najbliższej okazji skrócić o palec

Gryzł do kości, nienawidził dotykania i brania na ręce. Puszył sie, kiedy zblizalam sie do klatki i rzucał sie wsciekle z zębami na kraty kiedy zmieniałam wode w poidełku.
Jest u nas chyba od czerwca czy lipca 2008 , przywiezlismy go z Warszawy, kiedy miał juz chyba ponad 3-4 miesiące. Jest szczurkiem z laboratorium.
W związku z oczywistą nienawiścią do człowieka i bardzo mocnymi szczękami nie byl brany na ręce, jedynie podsuwałam mu smakołyki przez kratki, bo bez kratek miałam niejakie obawy, ze jednak moj palec bedzie bardziej pożądany

Jakis czas temu zaczął je brać ode mnie w miare delikatnie, choc pozostała cześć zachowania nie ulegała niestety zmianie... Nie chciał wychodzić z klatki i nie było siły, zeby go z niej wywabić...
Jakis tydzień temu przy kąpieli o mało nie odgryzł mi palca, choc przy wazeniu byl w miarę spokojny...
Dwa dni temu jakos naszło mnie na małe samobójstwo i mysle sobie: Wyciągne Szefa

Zawsze to wyglądało tak: ja probuje go wywabić, a on nafochany probuje odgryźć mi rękę, albo przynajmniej jakis palec

Tym razem poszło mi lepiej, bo przełozyłam go do innej klatki, gdzie z łatwoscia mogłam odczepić kraty od kuwety. Wtedy mam Szefa jak na dłoni

Dał sie podniesc bez zwykłych wrzasków
Na kraty rzuca sie dalej, bo byc moze jest na tyle ślepy, ze nie wie, co tez przy tym poidełku sie dzieje.. a nóż widelec jakis silny szczurzy konkurent? Cholera wie, lepiej od razu zagryźć...
No więc od 3 dni Szefu na rękach staje się szczurem-marzeniem

Daje sie drapać, miziac, MYJE SIĘ na moich rękach, PULSUJE OCZAMI I ZGRZYTA ZĄBKAMI i... LIŻE MNIE !!!!!

Wylizał mi juz przedramię, pół dekoltu i troche koszulki

Nawet nie chce ze mnie w ogole schodzić. Albo wsunie sie pod polar i probuje zwijać sie w kulkę i troche drzemać, albo rozpłaszczy mi sie na brzuchu lub na kolanach, przyjmuje mizianko, pulsuje i zgrzyta, zgrzyta i pulsuje...!!! Wczoraj chyba z godzine go drapałam i głaskałam
Oczywiscie nadal nie podsuwam mu palców pod mordke, bo po tym co wyczyniał, to jakos nie mam zaufania do niego. Choc kilka razy straciłam czujnośc i paluchy wyladowały w bliskosci szefciowego pyszczka, to jednak nawet nie wykazywał ochoty, zeby mi je choc nadgryźć. Teraz juz czuje sie w jego towarzystwie bardziej komfortowo i zaczynam sie pozbywać wrażenia, ze zaraz rzuci sie i podgryzie mi gardło
Nie mam zupełnie pomysłu co mu sie stało... Wygląda normalnie. Ktos ma jakies pomysły?
Oto nasze pierwsze wspólne fotki :
Najsłodsza fotka - widać, jak sie wtula

:
Proszę o zmianę tematu na :
Moje kochane badziestwo - Cud nad Odrą 