
Inna rzecz to to , jak wygląda tekst przeze mnie napisany , i co się z nim potem robi po wysłaniu posta

Klatka przed przyjęciem tymczasowej lokatorki zostaje sparzona wrzątkiem , wyposażona w wyparzone pojemniczki i wymoszczona jałową gazą , załączamy też miękkie smakołyki oraz ulubione przez Szczurcię zabaweczki jako rekompensatę za okresowe pozbawienie wolności.
Mimo tych wszystkich atrakcji pozostaje wciąż jednak klatką i jako taka nie może się ogonkowi podobać . Hołubimy Szczurcię po kolei , pilnując jednak , by ograniczony z konieczności wybieg nie dał jej szansy czmychnięcia w przysłowiową mysią dziurę , więc gdy kończy się jedno ramię strażnika , zaraz inny podsuwa usłużnie drugie , potem zaś , gdy biedny szczurek już , już z błyskiem w oku spręża się do zniknięcia z naszego pola widzenia , natrafia na czyjeś paskudne plecy lub głowę , która niczym żeglująca w powietrzu wyspa unosi jeńca w przestrzeń nie dającą nadziei na wybawienie .
Szczurcia czuje , że jest jeszcze zbyt słaba , aby tak po prostu zeskoczyć na podłogę .
Skarmiana z palca gerberkiem z zawiesiną antybiotyku , aż mruży oczka , gdy z lubością zlizuje smakowitą papkę ; mnie mdli i nie omieszkam później starannie powycierać palców .
Równie chętnie malutka popija urozmaicony w smaku dodatkiem lekarstwa soczek .
Za to w klatce odmawia zarówno jadła , jak i napitki ; ignoruje je ostentacyjnie , biegając uparcie wokół więziennego ogrodzenia i szarpiąc pręty mocno zaciśniętymi piąstkami ; nie siedzi w niej , jeśli nie ma absolutnej konieczności , bo kiedy po długich i uporczywych próbach wydostania się opuszczają ją w końcu nadwątlone operacją siły , siada na oklapłej w rezygnacji małej dupce , trzymając oburącz niedające się przegryźć, nieprzyjazne druty i po prostu tak smutnie na nas patrzy , że skruszyłaby tym spojrzeniem sumienie najbardziej nawet zatwardziałego recydywisty …
I szybko pojmuje , że inne sposoby , choć wprowadza je w życie z pełnym zaangażowaniem sił i środków , są mniej skuteczne .
Niestety , wzywają nas nasze zobowiązania i w końcu przychodzi moment , że przez niezbyt długi na szczęście czas Szczurcia musi pozostać w klatce – obdarowujemy ją przysmakami i przeróżnymi drobiażdżkami na pociechę , ale ogonek pogardliwie , a jednocześnie ze smutną rezygnacją , która kładzie się cienistą smugą na naszych sumieniach , odwraca się tyłem do miseczek
i prezentów , jakby pragnąc dobitnie przekazać , czego widać nie pojmujemy - że chleb z solą z dobrą wolą lepszy aniżeli marcepan
z niewolą .
Jeszcze przed samym wyjściem każde z nas znajduje chwilkę , by szepnąć jej coś miłego i choćby przez moment dotknąć z czułością małej łepetyny , ale Szczurcia nie odwraca się i taką ją zostawiamy , wychodząc każde tam , gdzie może by i nie chciało , a musi .
Herbata od mieszania nie zrobi się słodsza .
Wet zapewnił nas , że wpuszczenie rivanolu do wnętrza przetoki nie będzie dla niuni niczym więcej ponad zwykły dyskomfort , aliści patrząc na to , co wyczynia nasza pupilka , żeby do owego dyskomfortu nie dopuścić , zaczynam powątpiewać w słuszność jego przekonań .
Koń ma cztery nogi , a też się potknie .
A może powinien był rzec to raz jeszcze , żeby i ona uwierzyła ?
W każdym razie , mamy wrazić w obdziergany szwami otwór całą końcówkę strzykawki i wstrzyknąć zawartość do środka . I przyznam , że udaje się znakomicie .
Raz .
Czas jakiś później obrócona na plecki Szczurcia zaczyna pokazową akcję defensywną , z tak wielkim rozmachem wywijając młynka dolną częścią korpusu , iż mogłaby wprawić w ruch małą obręcz hula – hoop , i wcale nie jest łatwo zrobić to płukanie , jeśli nie chce się przy tym urazić świeżej wszak rany . A nie chce się …
Dbamy nawet o to , żeby wstrzykiwany rivanol nie był zimny i nie potęgował dyskomfortu , ale niuni nie w smak jest cały ten zabieg – wstrząsa potem główką i dłubie w uchu łapką , rzucając nam pełne wyrzutu spojrzenie ; to co zaczynamy wówczas odczuwać to nieco więcej niż tylko dyskomfort . Ofiarowane na pociechę i dla zagłuszenia dyskomfortu smakowite zadośćuczynienie ogonek przyjmuje z pewnym ociąganiem , i zręcznie uchyla łepek przed dłonią , która chce go pogładzić końcami palców , a mnie przypomina się nasza kotka , która źle znosiła rozłąkę wyjazdową
i ciesząc się z naszego powrotu , jednocześnie pozostawała obrażona
i każdorazowo robiła zgrabny unik gibkim ciałem , nie dając się pogłaskać na przywitanie ; też widać miała wróble pod czapką .
Z radością odkrywam , że gdy biorę zaspaną Szczurcię , mała jest na tyle nieprzytomna , iż bez problemu udaje się wtedy wstrzyknąć zawartość strzykawki , zanim się dobudzi i zacznie protestować .
Problem tkwi w tym , że kiedy przychodzi pora na płukanie , rzadko wtedy śpi .
Zupełnie jakby wiedziała , że wpaść w objęcia Orfeusza najbezpieczniej , gdy się zostaje samemu .
Przepłukujemy tę nieszczęsną przetokę po pięć razy dziennie , pierwszy raz świtem tak bladym że chyba jeszcze godziny chyba żadnej nie ma , ostatni , gdy jest już pora na podkurek . Mam możliwość wyrywania się na krótko
z pracy i robię to , wpadając dzień w dzień jak wicher do domu na jakieś dziesięć minut, w ciągu których ogrzewam lekko rivanol, zakrapiam w otwór i utulam rozżaloną Szczurcię czymś , co lubi a czego normalnie raczej by jeść nie dostała , i każdorazowo odczuwam nikczemną radość , gdy mój dar zostaje przyjęty .
Bierzesz , abyś milczał …
Zaczynam się obawiać , czy mnie stworzonko nie znienawidzi , ale na szczęście przychodzimy i wychodzimy o różnych porach i nie pozostaję jedynym oprawcą szczurka ;po dwóch dniach ogonek zmienia kolor na osobliwy , a i my palce mamy powalane na żółto rivanolem .
Po czterdziestoośmiogodzinnym zatrzymaniu Szczurcia opuszcza więzienie ; nie ma już podstaw do dalszego pozbawienia wolności ; nadal jednak pozostaje pod nadzorem i procedura przetokowa z tą samą częstotliwością wciąż trwa .
Jej pierwszą czynnością po wypuszczeniu jest upolowanie i zjedzenie fruwającego po pokoju mola .
Potem zaszywa się w swojej kryjówce : choć chłodno i głodno , ale żyjem swobodno !