niestety Dotka kompletnie nie łapie, że ma pierdyknąć się na plecki przed Fridą; stoi biedactwo nieruchome z przymkniętymi oczami i czeka na cud jakiś. A potem długo do siebie dochodzi. Frida za to przechodzi samą siebie - od wczoraj zaczęła już syczeć na Dot (czego jak dotąd nie robił mój żaden szczur, oprócz Emmy). Nie mam serca jej tak męczyć dłużej. Dot jest kochanym, łagodnym szczurem, bardzo proludzkim. Większość spaceru pokonuje na tylnych łapkach (mała cyrkówka),i nie ma w ogóle ochoty na zabawy z resztą stada. Łazi za nami krok w krok, pcha się na ręce, przytula, zaczepia. Do tego te jej mądre miny!
Trudno, spróbuję więc łączyć Fridę z seniorkami - Ziuta jest łagodna do wszystkich, Rita wykazywała agresje jedynie do Dot, a Emma, cóż, zobaczymy (rzucała się tylko do maluchów, do starszych chyba czuje jakiś respekt).
Dałabym spokój z Fridą, ale skoro już raz udało się ją połączyć ze Zbójką (co prawda nie u mnie, a u ajlii, ale się udało), to nie wyobrażam sobie by miała znów być samotna. Chyba mięknę na starość i brakuje mi samozacięcia w tym całym łączeniu. Po prostu jak widzę atakującą Fridę, strasznie mi żal reszty ogonów. Nie wytrzymuję i przerywam łączenie. Dziś jednak pomoże mi mąż - czekam, aż skończy coś tam oglądać i będzie siedział ze mną w pokoju na wypadek mojej paniki. Bardzo licze na niego, nie ukrywam.
---------------------
Z innej beczki:
niech mi kto powie, że szczury nie potrafią być złośliwe czy przebiegłe. Jakiś czas temu Frida wygryzła sporą dziurę w materacu w łóżku. I co spacer, któraś ze szczurzyc dostaje się do niej ponownie, rozrywając mozolnie robione przeze mnie łaty i pogłębia owe dzieło <zlorzeczy> . Są jednak szczurzyce, których łapa nigdy nie stanęła w owym miejscu, należą do nich Ziuta i Rita. No i ostatnio dziurą postanowiła zainteresować się Emma (ot tak, spontanicznie, z nudów może). Włazi tam co parę minut, przylatuję ja, wyciągam, daję reprymendę, wsadzam na chwilę do klatki na znak, że "zły szczur".
Wczoraj dała taki popis, że po którymś razie z kolei zamknęłam smarkulę w klacie i nie wypuściłam (oglądało się kiedyś supernianię, niech odsiedzi swoją karę). Przychodzę za 5 min. i co widzę? z dziury spoglądają na mnie koraliki Rity. Rity!!! pewnie ją Emi nasłała. No więc wyciągam Ritę i karcę wsadzeniem do klatki (nie moge okazać braku konsekwencji). Nieco spokojniejsza przychodzę za kolejne 5 min. i... mam powtórkę - tym razem w dziurę wlazła Ziuta... jestem przekonana, że to sprawka malej bezczelnej Emmy, która użyła sióstr jako narzędzi w swej nędznej zagrywce. Musiała mi po prostu udowodnić, że jeśli zechce, dziura i tak będzie nawiedzona. I że nic ją nie obchodzi fakt, że wcale mi się to nie podoba. Male wredne zołzowate szczurzysko
