Pisać nie będę bo za bardzo nie ma o czym. Szczury dalej nie połączone. Lesio czeka na kastrację. Póki co to nawet ja zaczynam się go bać jak się napuszy i rzuca na pręty... dziś jak się tak wkurzał chciałam go przewrócić na plecy i pokazać mu kto tu rządzi ale nie ma jak go złapać tak żeby nie zostać pogryzionym, a ile przy tym pisku i wyrywania...a i ja miałam ochotę zacząć piszczeć bo czuję się bezsilna. No więc na razie jesteśmy jeszcze wszyscy nieszczęśliwi.
Okazuje się ze ze szczurami jest jak z psami... upodabniają się do swoich właścicieli... moje chłopaki wiedzą co dobre






