wczoraj stwierdziłam, że nasze potwory maja lepiej niż my, bo dla nich nakupowaliśmy żarcia a zapomniałam, że nie mam co przygotować na nasz obiad
dzisiaj rano dałam im łyżeczkę bobo-cośtam ze słoiczka (chyba jagnięcina z kaszą i warzywami) i uzupełniłam spodeczek z mieszanką. później trochę zieleninki (listek sałaty - bo uwielbiają i jeden im wystarcza) a przed godziną wróciłam z nowym smakołykiem - kupiłam mieszankę studencką. nie wiem czy bardziej sobie czy im

i maluchy dostały po orzechu nerkowca (ale się im uszy trzęsły!) i po dorodnej rodzynce. na razie to tyle

ale pewnie moje kochanie jak wróci to im cosik da pewnie
