Sid..
Moderator: Junior Moderator
-
- Posty: 15
- Rejestracja: czw gru 02, 2004 9:03 pm
Sid..
Witam. Jest to mój pierwszy post na forum, wolę czytać. Przykro mi, że piszę do działu "Odeszły" Zacznijmy od początku. We wtorek (30.11.2004) moja samiczka (wiem, wiem, Sid, ale tak już jakoś zostało..) biegała po pokoju żwawo jak zawsze, nie zauważyłam nic niepokojącego. Włożyłam ją do klatki, dałam kolacyjkę i poszłam się pouczyć, zasnęłam. W środę obudziłam się i zajrzałam do klatki Sida. Zdziwiłam się, bo zawsze budziła się i przybiegała jak najbliżej. Tym razem było inaczej, leżała skulona w kącie. Cmoknęłam (tutaj to zawsze przybiegała), ale nic. To naprawdę mnie wystraszyło. Pogłaskałam ją i było bez zmian, wyciągnęłam ją delikatnie z klatki na łóżko. Było to ulubione miejsce mojego szczuraska, zawsze energicznie po nim biegała i radośnie podskakiwała. Jakież było moje zdziwienie oraz przerażenie, kiedy Sidziak wolno przechadzał się po łóżku. Zerknęłam do klatki i spostrzegłam, że cała wczorajsza kolacja jest nietknięta, to mnie bardzo zaniepokoiło. Postanowiłam, że jak tylko wrócę ze szkoły (niestety, musiałam już wychodzić i miałam nadzieję, że to tylko chwilowe) i szczuraskowi się nie polepszy, to pójdę z nim do weta. Jak byłam w szkole, to brat napisał mi esa, że Sid trzyma się dobrze, dalej jest osowiały, ale już porusza się szybciej i reaguje na cmokanie. Przyszłam do domu ok. 15:00 i zaraz poszłam zobaczyć, co ze szczurkiem. Dalej siedział w kącie, nie reagował, jedynie lekko poruszał uszkami na dźwięk "Sid". Wyjęłam go, wsadziłam do pudełka, żeby go czasem nie uszkodzić (myślałam, że to coś z tylnymi nóżkami, bałam się, abym jeszcze czegoś jej nie zrobiła) i poszłam do weterynarza. Lecznica mieści się ode mnie 2 min. drogi, o tyle dobrze. Było dwóch wetów, jeden osłuchiwał go stetoskopem, drugi siedział. Ten, co badał, powiedział, że jeszcze nigdy nie słyszał takich szmerów w serduszku i kazał posłuchać drugiemu, przytaknął. Pierwszy stwierdził, że cytuję: "To taki dźwięk jak silnik starej syrenki" Wet stwierdził, że to prawdopodobnie wada serduszka, która ujawniła się teraz (Sid miał 10 miesięcy..) albo problemy w układzie oddechowo-sercowym. Dostał zastrzyk (nawet nie miał siły pisknąć ) i wet kazał poczekać 15 minut i jeszcze raz go obsłucha. W czasie tych 15 minut Sid ożywił się, wchodził mi na ręce, a przedtem nie potrafił, sprawiało mu to zbyt wiele problemu. Po kwadransie wet obsłuchał jeszcze raz szczurka i stwierdził, że szmery są trochę bardziej ciche. Kazał przyjść jutro na kolejny zastrzyk. Jak przyszłam do domu, to obserwowałam ciągle szczuraska. Znowu stał się apatyczny i osowiały, dalej nic nie jadł, trochę się napił, jak mu dałam wody pod nosek na ścianę klatki. Leżał ciągle skulony w kuleczkę, trochę się trząsł. Ostrożnie go wyjęłam i położyłam go na moim brzuchu, a sama położyłam się na łóżku. Wpatrywaliśmy się tak w siebie, to było takie okropne widzieć, jak ukochane zwierzę cierpi. Chyba już wtedy postanowiłam, że nie pozwolę, aby moja kochana szczurzyca tak się męczyła. Po jakimś czasie włożyłam Sida z powrotem, widząc, jak szuka jakiegoś ciemnego kącika wśród fałdów mojego swetra. Może chciał jakoś zapomnieć o bólu, zasnąć? Bardzo ciężko oddychał.. Rano, w czwartek (02.12.2004) obudziłam się i poszłam sprawdzić co ze szczurkiem. Dostał biegunki. Rozmazana plama była na jego kartonowym pudełku. Dalej nic nie jadł. Miał wyciek porfiryny z noska. Była godz. 8:00, więc musiałam poczekać chwilę aż zasniosę go do weta. Strasznie się męczył. Podjęłam ostateczną decyzję - skrócę cierpienia mojego biedactwa, nie pozwolę mu się męczyć. Jak wsadziłam go do pudełka, to zwróciłam uwagę, że nawet nie wypróżnił się do końca Zasniosłam go do lecznicy, rozpłakałam się u weterynarza. Powiedział, że mam rację, że ma wadę, i nie da się jej wyleczyć i najlepszym rozwiązaniem będzie uśpienie szczurka. Wyszłam, nie mogłam patrzyć na zastrzyk, po prostu nie mogłam. Kiedy było już po wszystkim, płacząc poszłam z bratem i jego dziewczyną zakopać Sida koło mojego bloku, głeboko pod cisem, w pudełku obłożonym miękkim materiałem.. Kiedy brat kopał dziurę, szła z psem jedna z moich sąsiadek. Podeszła i z uśmiechem na ustach zapytała komu robimy pogrzeb. Ze smutkiem powiedziałam, że mojemu szczurkowi. Chyba trzy razy nalegała z żałosnym aż entuzjazmem w głosie, żebym jej go pokazała, ale odmówiłam stanowczo. To nie żaden pokaz w muzem! Powiedziała, żebym nie płakała, bo brat kupi mi ładniejszego i lepszego. Myślałam, że zabiję tą kobietę. Straciłam do niej cały szacunek.
Uporczywie myślę o dwóch rzeczach, mianowicie:
- czy diagnoza weta była dobra? zażądałam zdjęcia rentgenowskiego, ale odesłał mnie do Katowic (2 godz. jazdy pociągiem ).
- czy dobrze postąpiłam skazując szczuraska na śmierć?
To takie bolesne Kilka dni temu śniło mi się, że pies mojego chłopaka zjadł mi szczura i zostawił tylko ogon. Około 3 tyg. temu śniło mi się, że byłam z moim Sidem na śniegu i zakopał mi się w śniegu i się zgubił, na zawsze. Kilka dni po tym zmarł Ernest mojego Artura Cieszę się, że jest takie miejsce, jak te, bo mogę się podzielić moim smutkiem z innymi.. Czuję się trochę lepiej.
14.02.2004 - 02.12.2004 - Moja mała kruszynka..
Uporczywie myślę o dwóch rzeczach, mianowicie:
- czy diagnoza weta była dobra? zażądałam zdjęcia rentgenowskiego, ale odesłał mnie do Katowic (2 godz. jazdy pociągiem ).
- czy dobrze postąpiłam skazując szczuraska na śmierć?
To takie bolesne Kilka dni temu śniło mi się, że pies mojego chłopaka zjadł mi szczura i zostawił tylko ogon. Około 3 tyg. temu śniło mi się, że byłam z moim Sidem na śniegu i zakopał mi się w śniegu i się zgubił, na zawsze. Kilka dni po tym zmarł Ernest mojego Artura Cieszę się, że jest takie miejsce, jak te, bo mogę się podzielić moim smutkiem z innymi.. Czuję się trochę lepiej.
14.02.2004 - 02.12.2004 - Moja mała kruszynka..
Sid..
Wiesz...z moich obserwacji wynika ze tak naprawde to chyba jednego szczurka na sto daje sie wyleczyc .Zazwyczaj jest to bladzenie po weterynarzach ,pakowanie w nie zastrzykow...ale malo ktoremu udaje sie przezyc .Twoj szczurek najwyrazniej byl bardzo chory .Mysle,ze on chcial juz odejsc skoro mialas wczesniej takie sny .Nie rob sobie wyrzutow ...chociaz wiem jakie to trudne do zrealizowania (((
"Dwie rzeczy są nieskończone - Wszechświat i głupota ludzka. Co do tej pierwszej istnieją jeszcze wątpliwości." A .Einstein
-
- Posty: 1868
- Rejestracja: pn sie 30, 2004 9:40 pm
- Kontakt:
Sid..
Jesli ona odmawiala przyjmowania jedzenia,to znaczy,ze nie chciala juz podejmowac walki.
Decyzja o uspieniu byla sluszna i nie obarczaj sie wina za jej smierc... pomoglas jej nie cierpiec.
Trzymaj sie... ona teraz biega po drugiej stronie teczy... :sad:
Decyzja o uspieniu byla sluszna i nie obarczaj sie wina za jej smierc... pomoglas jej nie cierpiec.
Trzymaj sie... ona teraz biega po drugiej stronie teczy... :sad:
Ostatnio zmieniony pt gru 03, 2004 10:11 pm przez pomarańczowy jelcz, łącznie zmieniany 1 raz.
['] Kubuś ['] Groszek ['] Gucio ['] Pan Przytulak
Sid..
wspolczuje bardzo, kolkoikrzyzyk... jesli mala sid poddala sie, dobrze zrobilas, pomagajac jej odejsc na druga strone... dzieki tobie nie musiala cierpiec... trzymaj sie...
Sid..
Bardzo mi przykro, z tego powodu że twoja ukochana Sid miala wade...
Byla w kwiecie wieku..
Ostatnio na forum tyle ogonkow odeszlo Zle sie dzieje...
Niemniej twoja decyzja byla trzezwa i sluszna. Wspolczuje straty przyjaciela.
Byla w kwiecie wieku..
Ostatnio na forum tyle ogonkow odeszlo Zle sie dzieje...
Niemniej twoja decyzja byla trzezwa i sluszna. Wspolczuje straty przyjaciela.
Wake Up Little Sparrow
Sid..
Bardzo wspolczuje.
Wiesz, jesli wet sam okreslil po obsluchaniu Sid, ze slyszy dzwieki jak silnik starej syrenki, to miala moze nieuleczalna wade serca. Bardzo mi przykro...
Jednak dobrze postapilas decydujac sie na eutanazje. Przynajmniej malutka sie nie meczyla. Z twoich opisow wynika, ze jednak nie chciala juz zyc... Dobrze, ze zdecydowalas sie pomoc jej odejsc..
Trzymaj sie!
Wiesz, jesli wet sam okreslil po obsluchaniu Sid, ze slyszy dzwieki jak silnik starej syrenki, to miala moze nieuleczalna wade serca. Bardzo mi przykro...
Jednak dobrze postapilas decydujac sie na eutanazje. Przynajmniej malutka sie nie meczyla. Z twoich opisow wynika, ze jednak nie chciala juz zyc... Dobrze, ze zdecydowalas sie pomoc jej odejsc..
Trzymaj sie!
Before you speak, THINK!
T - is it TRUE?
H - is it HELPFUL?
I - is it INSPIRING?
N - is it NECESSARY?
K - is it KIND?
T - is it TRUE?
H - is it HELPFUL?
I - is it INSPIRING?
N - is it NECESSARY?
K - is it KIND?
-
- Posty: 15
- Rejestracja: czw gru 02, 2004 9:03 pm
Sid..
Dziękuję za odpowiedzi, podnoszą naprawdę na duchu.. Wiem, że teraz Sid jest szczęśliwa.
Dziękuję
Dziękuję
Sid..
Bardzo Ci współczuję. Gratuluję tak dobrej decyzji. Lepszej nie dałoby się podjąć. Widać, że nie chciała walczyć. Jeszcze te sny.Bardzo dobrze postąpiłaś i nie obwiniaj się. [']
Na zawsze w moim sercu:
Kasia, Wacuś, Crazy, Lazur, Lazur II, Riko, Messi
Kasia, Wacuś, Crazy, Lazur, Lazur II, Riko, Messi