 mama najpierw myślała, ze zlamalam rękę, bo miałam "jakoś tak dziwnie zgiętą". dopiero później zobaczyła nosek i sięodwróciła. po minucie jackie był ślicznym, słodkim, kochanym maleństwem. teraz mam dużo częstsze wizyty w pokoju i nie zanosi się na zmianę... no ale przynajmniej wiem, że jeśli np wyjdę,to będzie ktoś, kto da mu jedzenie, przytuli, weźmie na spacerek po kuchennym blacie
 mama najpierw myślała, ze zlamalam rękę, bo miałam "jakoś tak dziwnie zgiętą". dopiero później zobaczyła nosek i sięodwróciła. po minucie jackie był ślicznym, słodkim, kochanym maleństwem. teraz mam dużo częstsze wizyty w pokoju i nie zanosi się na zmianę... no ale przynajmniej wiem, że jeśli np wyjdę,to będzie ktoś, kto da mu jedzenie, przytuli, weźmie na spacerek po kuchennym blacie 
to jest moja historia, trochę się rozpisałąm. nie wiem,czy tu poiwinnam była to pisać,ale trudno- stało się
 nie wiem, czy radzić Ci postawienie rodziców przed faktem dokonanym, ale u mnie to podziałało... bałam się strasznie, ale wiedziałam, że ten wcześniejszy niby bark zgody nie jest zpowodowany niechęcia czy obrzydzeniem w stodunku do szczurków, więc się odważyłam i zaryzykowałam... wiedziałam, że raczej nie każą mi go oddać. nie wierzę, żeby tak zrobili...
 nie wiem, czy radzić Ci postawienie rodziców przed faktem dokonanym, ale u mnie to podziałało... bałam się strasznie, ale wiedziałam, że ten wcześniejszy niby bark zgody nie jest zpowodowany niechęcia czy obrzydzeniem w stodunku do szczurków, więc się odważyłam i zaryzykowałam... wiedziałam, że raczej nie każą mi go oddać. nie wierzę, żeby tak zrobili...moze po prostu spróbuj długo mówić o nim, jak będą ciągle o nim slyszeć,to może się w końcu przyzwyczają do tej myśli, a wtedy pozostanie już tlyko przyprowadzenie maleństwa do domu, a tam już go pokochają, jak tylko ozbaczą...
tzrymam kciuki!

 
		
		 Niusia -15.10.02-01.09.04 (w moim serduszku)
 Niusia -15.10.02-01.09.04 (w moim serduszku)

