Miniona noc była długa i stresująca..

Vilemo napędziła mi niezłego stracha!
Zaczęło się chwilkę przed 19:00. Podeszłam do klatki żeby wypuścić królewny. Fibi i Jawa oczywiście od razu zawisły na drzwiczkach.

Vilemo natomiast została w koszyku...leżała na boczku, oddychała spokojnie i patrzyła na mnie przymrużonymi ślepkami. W jednej chwili zrobiło mi się gorąco..:/
Pogłaskałam ją i się podniosła. Gdy zobaczyła że Fibi i Pampuszek buszują już poza klatką zeszła po drabince i wyszła z klatki..powoli i ostrożnie. Widać było wyraźnie, że coś jej dolega. Od razu rzuciło mi się w oczy, że chodzi inaczej. Nasza płochliwa ucholinka zawsze spaceruje z brzusiem przy ziemi a wczoraj tylne łapeczki wyprostowane i tak trochę na sposób pingwina - czarną pupcią kołysało z boku na bok.

Pomyślałam o brzuszku..obejrzałam ją dokładnie, delikatnie pomacałam...brzusio okrąglutki - niewiele większy niż zwykle, ale twardy u dołu. Troszkę jeszcze pospacerowała i położyła się pod ścianą.
Włożyłam ją do chorobówki chcąc sprawdzić czy ma problemy z wydalaniem bobeczków...
Nie czekając na wyniki sprawdzianu, pojechałam do apteki po parafinę i śliwkowego gerberka.
Po powrocie nie znalazłam nic w kuwecie, więc dałam jej śliwkę i wmusiłam trochę parafiny. Gerberka zjadła z apetytem

i piła dużo wody...bardzo mnie to pocieszyło.
Masowałam biały brzuszek i wyraźnie przynosiło jej to ulgę bo leżała spokojnie ani odrobinę nie protestując. Żal mi jej było strasznie...leżała taka biedna, osowiała i napuszona jak mały pomponik.

W dodatku sama w klatce, ale musiałam wiedzieć czy coś jej pomoże.
Na szczęście malutka około 3 rano zeszła do kuwety i po dłuższej chwili skupienia wyrzuciła z siebie wredne i uparte bobki.

Ulżyło mi bardzo!!! Od razu przeniosłam ją do dużej klatki. Vilemo wyraźnie się ożywiła i radośnie witała się z Fibi.

Rano była już moją kochaną i płochliwą ucholinką ze ślicznym, błyszczącym i gładziutkim futerkiem.

Gdy tylko otworzyłam klatkę w podskokach pobiegła pod łóżko po czym wskoczyła na pościel..10 min próbowałam wyciągnąć ją z poszwy na kołdrę.
No i było widać, że parafinka działa bo mała zostawiła parę bobków na dywanie.

A brzuszek już mięciutki.

Całe szczęście że skończyło się dobrze i szybko...Bałam się bardzo że jej nie przejdzie.. ja dzisiaj pracuje i nawet nie miałaby jak ją zawieść do weta. Musiałabym szukać kogoś i prosić o pomoc...a w tym czasie sama chyba bym umarła z nerwów. :/
Moje biedne maleństwo....
Teraz też o Vilemo, ale weselej

Przed wczoraj grałam z siostrzenicą w bierki...a przynajmniej próbowałyśmy grać bo królewnom bardzo spodobały się bierkowe elementy i co chwile któraś pomykała pod łóżko z wiosłem albo trójzębem w pyszczku.

Najlepszą zabawę miała właśnie Vilemo..no i moja siostrzenica.

Krótki filmik..Ucholinka biega za patyczkiem..Niestety trochę ciemny, ale widać kółeczka ogonka.
http://www.youtube.com/watch?v=_OwoiOGIDHs