Wrociłam z chłopami. Dostały to samo co Dinek, full serwis i zatrzyki do domu na kolejne 2 dni. Chłopy codziennie beda zaliczac po 7 zastrzyków, a zapewne więcej, bo ja niestety nie umiem robić kroplowek duzymi strzykawkami. Od jutra zaczyna sie zabawa w karmienie na siłe gerberkami co godzinę...W srode idziemy na kontrole, bo Dinowi dopiero po 3 dniach troche sie poprawiło, wiec wczesniej nie ma sensu.
Filipek do rana wyzdrował
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
i nawet nie chcial siedziec z chorowitkami. znalazłam go na najwyzszym terasie na dole towera. Poszedł juz do chłopaków na gorze, je i pije, bródka suchutka, wiec nawet nie brałam go do weta.
Za to tamtym dwom przez noc sie pogorszyło, szczegolnie Wacusiowi
![Cry :'(](./images/smilies/cry.gif)
. Położyłam im kocyk w transporterku, a transporterek dałam na dół towera. Rano było na nim sporo krwi/porfiryny. Dokładnie nie wiadomo czy to porfiryna czy krew sączy sie z pyszczka. do tego trzeba by szczura uspic, a nie ma sensu, skoro leczenie i tak bedzie takie same. Wacuś całą bródke, nosek, pysio i łapki na we krwi/porfirynie. Cały jest mokry od tego...
Widac jak u ludzi - kazdy reaguje inaczej i moze byc uczulony w rożnym stopniu...