
Po "żałobie" jaką miałam po straceniu dwóch ogonków, postanowiłam adoptować kolejnego malucha. W sumie dostałam go od przyjaciółki, a właściwie jej brata. Historia prosta, ale trochę zagmatwana. Brat mojej psiapsióły dostał samicę jakieś 3 miechy temu. Okazało się że jest w ciąży. Urodziła 8 młodych-1 martwe, 2 zjadła, więc przy życiu zostało 5 maluchów: 1 samiec (którego mam) i 4 samice które również mają nowe domy.
Biorąc Revena (imię od mojej ulubionej marki papierosów
 ) myślałam, że skoro nie jest to sklepowy szczuras, to proces przyzwyczajania młodego do mnie i mojego chłopaka pójdzie gładko, szczególnie, gdy jego siostry (szczura, nie chłopaka
 ) myślałam, że skoro nie jest to sklepowy szczuras, to proces przyzwyczajania młodego do mnie i mojego chłopaka pójdzie gładko, szczególnie, gdy jego siostry (szczura, nie chłopaka  ) są na prawdę przyjacielskie i łagodne. Niestety jest on jedynie przyzwyczajony do obecności człowieka, a nie do kontaktu z nim. Co najdziwniejsze ma 7 tygodni a agresywny jest jak cholera i co najgorsze do innych szczurków również, więc musiałam oddać drugiego samca (dla wyjasnienia jak brałam Revena, to w tym samym dniu, ale już w zoologu kupiłam mu kolegę)
 ) są na prawdę przyjacielskie i łagodne. Niestety jest on jedynie przyzwyczajony do obecności człowieka, a nie do kontaktu z nim. Co najdziwniejsze ma 7 tygodni a agresywny jest jak cholera i co najgorsze do innych szczurków również, więc musiałam oddać drugiego samca (dla wyjasnienia jak brałam Revena, to w tym samym dniu, ale już w zoologu kupiłam mu kolegę)Podejrzewam że psiapsióła ograniczyła się jedynie do dawania szczurom jeść, a one swobodnie latały po domu i dzień i noc, nikt sie chyba nimi nie zajmował.
Reven rzuca się na wszystko co usiłuje dostać się do jego klatki, więc nawet pokarm musze mu dawać w rękawicach. Nie ma mowy o jakimkolwiek głaskaniu a tym bardziej braniu na ręce, a przy zmianie trocin to muszę go łapać w rękawicach albo ręczniku i zamykać w transporterze. Moją bluzkę, którą pocięłam i włożyłam do klatki by oswoił się z zapachem po prostu rozerwał na strzępy.
Czuję się tak jakbym miała zupełnie dzikie zwierze złapane w piwnicy... Zastanawiam się nad kastracją, ale nie wiem czy to pomoże. Proszę o pomoc, ponieważ nigdy nie miałam tak trudnego przypadku.
Pozdrawiam
Przeniesione.
Polecam poświęcić czas na lekturę tego działu, jest tu omówione wiele przypadków, na pewno znajdziesz jakieś porady. /Agata



 
 


 )
 ) ) zapewnić mu maksimum spokoju i łagodnego podejścia. Może być tak, że z natury jest nadpobudliwy a jeśli spotkała go jakaś (choćby w jego odczuciu
 ) zapewnić mu maksimum spokoju i łagodnego podejścia. Może być tak, że z natury jest nadpobudliwy a jeśli spotkała go jakaś (choćby w jego odczuciu   ale prawdę mowiąc nie zaobserwowałam jakiegokolwiek jej wpływu na ich zachowanie, no może czasem się o nią biją
 ale prawdę mowiąc nie zaobserwowałam jakiegokolwiek jej wpływu na ich zachowanie, no może czasem się o nią biją   .
 .