Zachowuje sie identycznie jak Rydzyk. Na poczatku tez wydawal sie okej, ale tylko dlatego, ze byl w obcym miejscu, a pozniej sie zaczelo. Mozliwe, ze nie boi sie dotyku i reki, ale jest niedotykalski z powodu tego, ze to oznacza dominacje.
Na to pomoze tylko kastracja. A bardzo stary jest Fetto? My czekalismy miesiac na kastracje rudasa i z nim codziennie pracowalam, ale nie bylo efektow bo on w ogole nie myslal tylko po prostu reagowal... Nie dal w zyciu sie zdominowac, gryzl, rzucal sie na wszystkich i ganial mnie po pokoju probujac przegonic, albo podbiegal i gryzl mnie w palce u nog. Byl jak bomba zegarowa i wybuchal bez ostrzezenia i tak samo zachowywal sie w stosunku do szczurow. Bez ostrzezenia (nie stroszyl sie, nie syczal, nie zgrzytal) nagle po 30 min pokojowego obcowania rzucal sie aby zabic. O malo nie zabil swojego towarzysza (nie przesadzam) podczas bojki. Zaatakowal go tak niespodziewanie, ze i ja bylam zdziwiona i Stary, bo nie wiedzial o co temu szczurowi chodzilo. A o co poszlo? Chcial go po prostu powachac nieszkodliwie.
Przy kazdych probach ugryzien staralam sie szczurowi udowodnic, ze mu sie to nie oplaca i, ze bedzie konczylo sie dla niego nieprzyjemnie i Rydzyk mimo hormonow zakumal o co chodzi. Rekoma w rekawicy przed nim specjalnie wymachiwalam, kladlam rece przy nim, zakrywalam go cala dlonia, a jak gryzl to krzyczalam glosno NIE!, a jak ostrzezenia nie dzialaly to na glebe i chwilke trzymalam. Wsciekal sie i na poczatku probowal jeszcze raz gryzc, ale ja znow najpierw slownie, a pozniej recznie upominalam. Bylo to dosc brutalne, ale na dominujacego szczura dzialalo swietnie. Przed kastracja laczylam odpowiednio kary i nagrody. Jak mnie nie ugryzl ani razu to byla mila nagroda na koniec i tak malymi krokami jakos poszlo, ale bez kastracji nie dalo by sie z nim zyc normalnie mimo wszystko.
Dopiero dlugi czas po kastracji i codziennej pracy z nim (przekupowanie gerberami, delikatne glaskanie w takich miejsach, ze nie mogl obrocic sie i ugryzc, trzymanie na kolanach itd.) i zaczal inaczej traktowac reke i przestal tak przerazliwie na mnie syczec. Jednak przelom nastapil jak zamieszkal z calkowicie oswojonym kolega. Mimo iz stal sie o wiele milszy to balam sie podtykac mu reke w takich miejscach gdzie moglby ja ugryzc i do tej pory czuje respekt mimo, ze teraz jest jeczaca i stekajaca klucha, ktora mimo iz jest o wiele wieksza od kolegi to 'placze' jak tylko kolega lekko go zbije i ucieka z krzykiem
