Hehe
Ogoniasta,dokładnie

Ciri własnie usuwała mi kamień nazębny:)
Czas na nowe wieści z Rekinowa :
U Runy (chyba) lepiej, na pewno bardziej trzyma pion, nie chodzi już jak oszołom totalny.
Zjada twarde (zjadła nawet orzeszka, co jest wielkim sukcesem, zważając na jej stan parę dni temu, kiedy nie dawała rady zjeśc makaronu)
Wczoraj wyszła za mną do kuchni, sępić jedzonko

Reszta bez zmian- uszko widać,ze bardzo ją boli, trzepie nim bezustannie.
Śpi w koszyczku z dziewczynami, nie izoluje się .
Martwi mnie trochę jej brzuszek, tzn. ponownie mam wrażenie, że jest jakiś zbyt duży.
Oczywiscie, moja chora wyobraźnia węszy wodobrzusze ...
Wprawdzie byłam już z tym brzuszkiem u weta, jakiś czas temu i powiedział, ze wszystko w porządku, że to tłuszczyk.
Ale ja nadal mam "niecne wrażenie" (eh, to moje czarnowidztwo :/).
I jakby Runa trochę przyciężej oddychała...
Zwariuję....
Mam też dla Was trochę zdjęć ( niestety to szczyt możliwości mojego przedpotopowego aparatu, połowa wyszła nieostra wwwwrr
)Czyli tradycji stało się zadość.
Moje staruchy czyli Lilituszka i Runinka, w trakcie toalety
Moja zguzkowana Lilitucha
Enigmatyczna jak zawsze Kokarda:
Nie ma to jak ukradziony kawałek kartonu :
Kokard_ucha
Żarłoki Lili i Masumka (trochę nieostre :/) oraz burdelik. Może i jestem flejtuchem, ale nie mam sumienia im posprzątać tych pieczołowicie kolekcjonowanych ścinków wszelakich:D
Sandijka, moja słodziutka przylepa
Ostatnio musiałam wprowadzić nowe zabezpieczenia klatkowe, otoż ta beżowa spryciara nauczyła się podważac gorę klatki i w ten oto sposob, parokrotnie obudziłam się ze słodkim cięzarkiem na twarzy.
Sandijka wybrała moj nos jako godne swojego tyłeczka siedzisko i trzymając się tylnymi łapkami za policzki, zwieszała się w kierunku moich ust, ażeby uraczyć mnie szczurzymi buziakiami.
Bardzo to miłe z jej strony, ale ogolnie rzecz biorąc w nocy to można dostać zawału, kedy coś pazurkowatego i futrzanego kładzie się nam na tawrzy
Wieści chłopaczkowe, czyli dla Tych, ktorzy pamiętają smutną historię 3-ech ucisnionych panow w domu mojego TZ :
Zoztali oni zaadoptowani przez ww.TZ

Mają wreszcie porządne jedzonko, sporo wybiegu i należną im miłość normalnego (no w miarę;) opiekuna:)
Są odizolowani od kotow i psa.
Chociaz, czasem ktoś "niechcacy "otworzy drzwi do pokoju, wpuszczając koty pod nieobecnosc Tz.
dzieki temu oswajanie chłopakow do najlatwiejszych nie nalezy, bo są permanentnie przerażeni.
Oprocz tego są cudni. obsikali mnie dokumentnie (pewnie wyczuli Rekinki)
uznali za swą spokojną przystań, w razie niebezpieczenstwa biegli na gwaltu rety i chowali się na moich kolanach. Słodziaki...
Dopiero teraz poznają uroki godnego szczurzego zycia..
Mam nadzieje, ze jak najdluzej.
....