Wyjaśniam wszystkim, żeby cienia wątpliwości nie było - mały jest boski, a ja jestem nim zachwycona!

Dzisiaj biedny aż 7 godzin w ciągu dnia był sam. Zaczęłam praktyki w zoo (spacer ze skunksem, szaleństwa na trawie z lemurem, dzika zabawa z małpkiem kapucynkiem, pogaduszki z młodą arą i inne przygody - rewelacja) i musiałam tam przesiedzieć swoje. Zastanawiam się, czy nie brać go ze sobą - muszę to przemyśleć i przedyskutować z pracownikami. Dzisiaj w każdym razie siedział w domu sam (rano bawiliśmy się chwilę) i wydaje mi się, że głównie przespał ten okres. Dopiero sama obudziłam go, kiedy wróciłam do domu. Znów chwila zabawy, potem koncert Kronos Quartet (kto nie zna, niech żałuje, kto zna - niech płacze, że nie był dzisiaj w Filharmonii Łódzkiej) i kolejna godzina szaleństw. Spryciarz kolejny raz zlazł na podłogę (na sekundę spojrzałam na Minkę, która dzielnie wynosiła z mojej torby saszetki z zielem dziurawca - to mu wystarczyło), ale szybciutko pozwolił się złapać. Kilka razy Minka wyraziła ochotę odwiedzenia go na biurku, a ja uznałam, że to dobry pomysł. Kochana z niej szczura. Zaciekawiona jest małym i zupełnie się na niego nie złości. Przygniotła go tylko na moment do ziemi, kiedy za bardzo natarczywy się zrobił. Bo on oczywiście jest zachwycony nową szczurzą koleżanką i łazi za nią krok w krok. Szczęśliwie jeszcze jest za mały, żeby dostrzec w niej kobietę, więc będą mogli się spotykać. Juni wczoraj strasznie na niego fukała, więc z jej odwiedzinami się wstrzymamy.
Teraz już spać idę - słowo daję, że na pysk padam, a znów bladym świtem zerwać się muszę (specjalnie wcześniej, żeby jeszcze z nim spędzić kilka chwil przed wyjściem). Mały biedny chce jeszcze brykać. Mam nadzieję, że w ciągu kilku dni przekonam go do różnych smakołyków i po zamknięciu w klatce będzie się skupiał na napełnianiu brzuszka, a nie gryzieniu kratek.