Dzikusek u krwiopijki
Moderator: Junior Moderator
Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu

Re: Dzikusek u krwiopijki
Berdog, szczęśliwie zwierzęta nie przywiązują do swoich gonad tak wielkiego znaczenia. A zachowanie jet wypadkową wielu czynników, wewnętrznych i środowiskowych - hormony płciowe są tylko jednym z nich, wcale nie najważniejszym. Dlatego też kastracja nie zmienia charakteru zwierzęcia. Nie jest cudownym lekiem na wszelkie problemy z agresją. Pomaga tylko w pewnych przypadkach wynikających z nadprodukcji testosteronu, co u szczurów czasem się zdarza (zwykle właśnie koło 6-8 miesiąca życia). Takie szczury kastruje się nie dlatego, że gryzą ludzi (mnie to na przykład nie rusza, moje szczury nie muszą mnie lubić), ale dlatego, że to zaburzenie uniemożliwiające zwierzęciu normalne zachowanie i normalne relacje z innymi.
Sokratesa ten problem nie dotyczy. On jest zdrowy i z jego hormonami wszystko OK. Podejrzewam, że u niego chodzi raczej o to, że miał dzieciństwo nieco odmienne od normalnego. Wychowywał się sam, pozbawiony rodzeństwa i może zwyczajnie nie potrafić porozumiewać się z innymi szczurami. Małe szczurki części umiejętności społecznych uczą się od matki - on nie miał takiej możliwości. Teraz próbuje to nadrobić, ale z dziewczynami mieszkać nie może, a beżowego takie "lekcje szczurzego języka" zbyt wiele kosztują. I moim zdaniem akurat w jego przypadku kastracja i połączenie z dziewczynami to może być dobry sposób. Okres rui zawsze sprawia, że zwierzęta różnej płci zaczynają się akceptować (w szczurzych mózgach zachodzą dokładnie takie same reakcje jak w mózgach zakochanych ludzi). To dobry moment, żeby zwierzaki spędziły razem trochę czasu, przywykły do swojej obecności, może poszły spać w jednym legowisku. Ruja mija po kilku godzinach, ale szczury już coś o sobie wiedzą, już lepiej się znają. I nawet jak wciąż nie będą do siebie przekonane, za następne 4 dni poznają się jeszcze lepiej...
Sokratesa ten problem nie dotyczy. On jest zdrowy i z jego hormonami wszystko OK. Podejrzewam, że u niego chodzi raczej o to, że miał dzieciństwo nieco odmienne od normalnego. Wychowywał się sam, pozbawiony rodzeństwa i może zwyczajnie nie potrafić porozumiewać się z innymi szczurami. Małe szczurki części umiejętności społecznych uczą się od matki - on nie miał takiej możliwości. Teraz próbuje to nadrobić, ale z dziewczynami mieszkać nie może, a beżowego takie "lekcje szczurzego języka" zbyt wiele kosztują. I moim zdaniem akurat w jego przypadku kastracja i połączenie z dziewczynami to może być dobry sposób. Okres rui zawsze sprawia, że zwierzęta różnej płci zaczynają się akceptować (w szczurzych mózgach zachodzą dokładnie takie same reakcje jak w mózgach zakochanych ludzi). To dobry moment, żeby zwierzaki spędziły razem trochę czasu, przywykły do swojej obecności, może poszły spać w jednym legowisku. Ruja mija po kilku godzinach, ale szczury już coś o sobie wiedzą, już lepiej się znają. I nawet jak wciąż nie będą do siebie przekonane, za następne 4 dni poznają się jeszcze lepiej...
Re: Dzikusek u krwiopijki
Krwiopij, ale takie przecież było założenie od samego początku, że Sokrates będzie wykastrowany i połączony ze stadem babeczek. Swoją drogą strasznie szkoda, że nie będziemy mieli okazji poobserwować jak się zachowuje z jajkami.
Beżyka oddaj jak najszybciej do dobrego domu, niech się chłopak już nie tuła po świecie.
Powiem szczerze, że nie zdarzyło mi się mieć dwóch szczurów o różnych charakterach, których nie udało mi się połączyć w jedno stado (a łączyłam i chłopów i baby w przeróżnym wieku). Czasem trwało to dłużej, czasem krócej, ale zawsze było czasochłonne. Możliwe jednak, ze miałam szczęście...
Beżyka oddaj jak najszybciej do dobrego domu, niech się chłopak już nie tuła po świecie.
Powiem szczerze, że nie zdarzyło mi się mieć dwóch szczurów o różnych charakterach, których nie udało mi się połączyć w jedno stado (a łączyłam i chłopów i baby w przeróżnym wieku). Czasem trwało to dłużej, czasem krócej, ale zawsze było czasochłonne. Możliwe jednak, ze miałam szczęście...
Re: Dzikusek u krwiopijki
Będziemy mieli całkiem sporo czasu na obserwowanie Sokratesa jako stuprocentowego samce - już teraz jak prawdziwy mężczyzna się zachowuje i jeszcze przynajmniej dwa miesiące będzie w całości.
Mi niestety raz już zdarzyło się, że szczura nie mogła mieszkać z innymi. Sasha była uroczą, odważną samicą i ja mogłam zrobić z nią wszystko. Ona z kolei uważała, że może zrobić wszystko z innymi szczurami - bez względu na to, co one o tym myślą. Goniła, atakowała, gryzła - nawet po kilku dniach mieszkania w łazience pod prysznicem, kiedy już wydawało się, że wszystko było OK. Po powrocie do pokoju wszystko zaczynało się od nowa. Z perspektywy czasu uważam, że Dotka przepłaciła to życiem (nadwaga, konieczność ucieczki i stres sprawiły, że jej serce nie wytrzymało), a Diabeł się pochorował. Wszystko wróciło do normy dopiero wtedy, kiedy Sashka została odłączona od stada. Ze szczurami po prostu nic nigdy nie wiadomo na 100% (poza tym, że kiedyś odejdą).
Beżowy jest kochany jak mało który szczur. Łagodny taki, mięciutki, spokojny. Przed zajęciami siedzę z nim przy biurku i jemy razem owsiankę z miodem. Sokrates tez dostaje, ale przez kratki - to czas beżowego na spacer, głaskanie i inne przyjemności. Na razie nie wystawiam ogłoszenia, bo nawet zdjęcia nie mam jak mu zrobić (to beżowy husky swoją drogą, ale ponieważ jego mama nie zjaśniała, on też ma szansę zostać taki śliczny). Wolę zresztą zorientować się wśród zaufanych znajomych, czy ktoś przypadkiem nie ma odpowiednich warunków dla małego. Studiuję też książkę o pozytywnym warunkowaniu - może w niej znajdę pomysł, jak przekonać Sokratesa, że inne szczury są fajne...
Na weekend do domu jadę i mam nadzieję z aparatem wrócić. Muszę Sokratesowi zdjęcia zrobić. Ja może nie mam za dużego rozeznania w młodych szczurkach, ale jak na dziewięciotygdniowego chłopaczka to on mi się całkiem duży wydaje...
Mi niestety raz już zdarzyło się, że szczura nie mogła mieszkać z innymi. Sasha była uroczą, odważną samicą i ja mogłam zrobić z nią wszystko. Ona z kolei uważała, że może zrobić wszystko z innymi szczurami - bez względu na to, co one o tym myślą. Goniła, atakowała, gryzła - nawet po kilku dniach mieszkania w łazience pod prysznicem, kiedy już wydawało się, że wszystko było OK. Po powrocie do pokoju wszystko zaczynało się od nowa. Z perspektywy czasu uważam, że Dotka przepłaciła to życiem (nadwaga, konieczność ucieczki i stres sprawiły, że jej serce nie wytrzymało), a Diabeł się pochorował. Wszystko wróciło do normy dopiero wtedy, kiedy Sashka została odłączona od stada. Ze szczurami po prostu nic nigdy nie wiadomo na 100% (poza tym, że kiedyś odejdą).
Beżowy jest kochany jak mało który szczur. Łagodny taki, mięciutki, spokojny. Przed zajęciami siedzę z nim przy biurku i jemy razem owsiankę z miodem. Sokrates tez dostaje, ale przez kratki - to czas beżowego na spacer, głaskanie i inne przyjemności. Na razie nie wystawiam ogłoszenia, bo nawet zdjęcia nie mam jak mu zrobić (to beżowy husky swoją drogą, ale ponieważ jego mama nie zjaśniała, on też ma szansę zostać taki śliczny). Wolę zresztą zorientować się wśród zaufanych znajomych, czy ktoś przypadkiem nie ma odpowiednich warunków dla małego. Studiuję też książkę o pozytywnym warunkowaniu - może w niej znajdę pomysł, jak przekonać Sokratesa, że inne szczury są fajne...
Na weekend do domu jadę i mam nadzieję z aparatem wrócić. Muszę Sokratesowi zdjęcia zrobić. Ja może nie mam za dużego rozeznania w młodych szczurkach, ale jak na dziewięciotygdniowego chłopaczka to on mi się całkiem duży wydaje...
Re: Dzikusek u krwiopijki
Jak tam sprawy na froncie?
Kiedy fotki ?
Kiedy fotki ?
Re: Dzikusek u krwiopijki
Fotka jest jedna. Odebrałam aparat z naprawy, podziałał jeden wieczór i znów się zepsuł... Komentować tego aż nie mam siły. Zdjęcie udało mi się zrobić jedno, i to niezbyt udane. No, ale przynajmniej widać, jaka moja 10-tygodniowa scura jest duża. 

Jeśli o stosunki Sokratesa z Ryjkiem (beżowym) chodzi, to już się poddałam. Sokrates rzuca się na małego, jak tylko widzi go w pobliżu. Bardzo też lubi wisieć na jego klatce i wściekle wciskać mordkę do środka. Ryjka to to wszystko mocno stresuje, więc rozsunęłam ich klaki i pilnuję, żeby dzikuś nie uprzykrzał za bardzo życia niedoszłemu kumplowi. Dopiero teraz mały trochę się wyluzował i znacznie chętniej na spacery wychodzi. Jednak koniec historii jest taki, że Ryjuś się przeprowadza. Dzisiaj jestem umówiona z ludźmi zainteresowanymi jego adopcją i jeśli wszystko pójdzie dobrze, dzisiaj też mały zamieszka w nowym domu. Będzie tam miał znacznie sympatyczniejszego młodego kolegę i bardzo fajnych ludzi, więc (mam nadzieję!) w końcu będzie szczęśliwym, zadowolonym z życia szczurem. Żal mi bardzo się z nim rozstawać (teraz właśnie łazi po mnie, wspina mi się na ramiona i wesoło kica po biurku), ale tak po prostu będzie dla niego najlepiej.
Z innych wieści to Sokrates ma spuchnięty paluszek (pewnie złamany...), Malce mają jakieś zmiany na skórkach (reszta na szczęście całkiem zdrowa), Juni wścieka się na dzikusia i korzysta z każdej sposobności, żeby wygryzać gąbkę z akademikowego tapczanu, a Minka sama zaczepia Sokratesa, po czym piszczy i złości się, jakby to on ją napadł. No i zimno u nas. Generalnie straszna beznadzieja.


Jeśli o stosunki Sokratesa z Ryjkiem (beżowym) chodzi, to już się poddałam. Sokrates rzuca się na małego, jak tylko widzi go w pobliżu. Bardzo też lubi wisieć na jego klatce i wściekle wciskać mordkę do środka. Ryjka to to wszystko mocno stresuje, więc rozsunęłam ich klaki i pilnuję, żeby dzikuś nie uprzykrzał za bardzo życia niedoszłemu kumplowi. Dopiero teraz mały trochę się wyluzował i znacznie chętniej na spacery wychodzi. Jednak koniec historii jest taki, że Ryjuś się przeprowadza. Dzisiaj jestem umówiona z ludźmi zainteresowanymi jego adopcją i jeśli wszystko pójdzie dobrze, dzisiaj też mały zamieszka w nowym domu. Będzie tam miał znacznie sympatyczniejszego młodego kolegę i bardzo fajnych ludzi, więc (mam nadzieję!) w końcu będzie szczęśliwym, zadowolonym z życia szczurem. Żal mi bardzo się z nim rozstawać (teraz właśnie łazi po mnie, wspina mi się na ramiona i wesoło kica po biurku), ale tak po prostu będzie dla niego najlepiej.
Z innych wieści to Sokrates ma spuchnięty paluszek (pewnie złamany...), Malce mają jakieś zmiany na skórkach (reszta na szczęście całkiem zdrowa), Juni wścieka się na dzikusia i korzysta z każdej sposobności, żeby wygryzać gąbkę z akademikowego tapczanu, a Minka sama zaczepia Sokratesa, po czym piszczy i złości się, jakby to on ją napadł. No i zimno u nas. Generalnie straszna beznadzieja.

Re: Dzikusek u krwiopijki
Cudny szczurasek ,
A bezyka juz oglosilas ?
A bezyka juz oglosilas ?
Re: Dzikusek u krwiopijki
Nie musiałam. Ludzie sami się po niego zgłosili, a że wydają się idealnym domem dla Ryjka, to nie wybrzydzałam zbyt długo. Jeszcze osobiście poznać ich chcę i zobaczyć ich szczury. Potem pozostanie mi pożegnać się z Ryjkiem i złożyć jego klatkę...
Re: Dzikusek u krwiopijki
Właśnie wróciłam z nowego domu Ryjka. I jest super. Super ludzie, super szczury, super warunki - z ręką na sercu to mówię. A najważniejsze, że Ryjuś naprawdę nieźle na nowego kumpla zareagował. Nie było żadnego jeżenia futra, żadnych pisków, żadnych demonstracji siły. Ryjek wpychał się pod większego kolegę, a tamten był tylko trochę zdezorientowany. Potrzebują oczywiście jeszcze trochę czasu na oswojenie się ze sobą, dogadanie się i ustalenie jakichś reguł wspólnego życia, ale ich relacje wyglądają ZUPEŁNIE inaczej niż kontakty Ryjka z Sokratesem. Co lepsze - w nowym układzie to Ryjek jest tą bardziej aktywną, bardziej pewną siebie stroną... A że to mięciutki i łagodny ogon, to dobrze będzie. Bez Sokratesa w pobliżu wyraźnie bardziej rozluźniony i ciekawy świata się zrobił, aż miło było na niego patrzeć. Naprawdę wygląda na to, że lepiej się to wszystko skończyło, niż można było mieć nadzieję. 

Re: Dzikusek u krwiopijki
Cieszę się, że udało Ci się znaleźć dobry domek dla beżyka.
Sokrates jest śliczny.
Szkoda, że tylko jedno zdjęcie
Sokrates jest śliczny.

Re: Dzikusek u krwiopijki
Ryjek dzisiaj w nocy spał przytulony do swojego nowego kumpla. A rano przyszedł na przytulanki do łóżka swojej nowej pani. Oj, szczęśliwe życie przed nim!
A Sokrates owszem, śliczny jest niezwykle. Najśliczniejszy na świecie moim skromnym zdaniem (ale nie mówcie tego moim kobietkom, gotowe się obrazić). Niestety jego paluszek nie wygląda dobrze i obawiam się, że nie objedzie się bez weta. Zaraz jedziemy. To jego pierwsza wizyta w gabinecie będzie...

A Sokrates owszem, śliczny jest niezwykle. Najśliczniejszy na świecie moim skromnym zdaniem (ale nie mówcie tego moim kobietkom, gotowe się obrazić). Niestety jego paluszek nie wygląda dobrze i obawiam się, że nie objedzie się bez weta. Zaraz jedziemy. To jego pierwsza wizyta w gabinecie będzie...
Re: Dzikusek u krwiopijki
Ale przystojniak z tego Skoratesa
Zdrówka dla palucha 


Re: Dzikusek u krwiopijki
Pierwsze wizyta u weterynarza już za nami. Sokrates był bardzo dzielny, wcale się nie bał i z miejsca podbił serca pań, które nas przyjęły (z zachwytu aż robiły mu zdjęcia komórką). Z paluszkiem nie jest najlepiej, ale zgodnie z moją domową diagnozą - nic nie ma sensu robić. Stan zapalny się nie rozprzestrzenia, ropa się nie sączy, nic potwornego się nie dzieje, więc zagoi się samo. W najgorszym razie opuszek obumrze i zwyczajnie odpadnie. Mały oczywiście żadnego bólu nie okazuje, myje się tą rączką, biega i wspina się jak zwykle. Skończyło się więc na fachowych oględzinach i przycięciu pazurka. Gdyby pojawiły się jakieś komplikacje, mam mu dać antybiotyk, ale nie sądzę, żeby było to konieczne.
Teraz odsypia wrażenia. Juni za to śpi w hamaczku Ryjka. Kiedy ja właśnie miałam tę klatkę umyć i schować...
Teraz odsypia wrażenia. Juni za to śpi w hamaczku Ryjka. Kiedy ja właśnie miałam tę klatkę umyć i schować...
Re: Dzikusek u krwiopijki
Paluszek goi się całkiem ładnie. Odzyskał już różowy kolor, nie jest taki spuchnięty i ani myśli obumierać i odpadać... Właściciel paluszka też ma się dobrze. Jest już tak duży jak Minka (Minka nie jest może wielka, ale za to całkiem dorosła), nie daje sobą pomiatać i w sumie coraz lepiej dogaduje się z dziewczynami. Juni wciąż go goni, ale już bez większego przekonania i tylko do momentu, kiedy mały się stawia i odmawia ucieczki. Coś czuję, niedługo role się odwrócą.
Jeszcze wieści od Ryjeczka. Ryjek odnalazł się w nowym domu nadzwyczajnie. Z nowym kumplem już śpią w jednym legowisku, przytulają się, iskają i generalnie dobrze im razem. O ile dobrze zrozumiałam, niedługo dołączy do nich jeszcze jeden szczuras - chłopaczek z warszawskiego laboratorium. Podsumowując więc: hip hip hurra!
I jeszcze fotki (własnych nie zrobiła, to tymi się cieszę). Na początek bohater naszej opowieści - śliczny Ryjek.

Następnie Ryjek i Oli, nowy kolega.

Na koniec chłopaki pół godziny po zapoznaniu. Trzeba powiedzieć, że całkiem szybko się polubili...


Jeszcze wieści od Ryjeczka. Ryjek odnalazł się w nowym domu nadzwyczajnie. Z nowym kumplem już śpią w jednym legowisku, przytulają się, iskają i generalnie dobrze im razem. O ile dobrze zrozumiałam, niedługo dołączy do nich jeszcze jeden szczuras - chłopaczek z warszawskiego laboratorium. Podsumowując więc: hip hip hurra!

I jeszcze fotki (własnych nie zrobiła, to tymi się cieszę). Na początek bohater naszej opowieści - śliczny Ryjek.

Następnie Ryjek i Oli, nowy kolega.

Na koniec chłopaki pół godziny po zapoznaniu. Trzeba powiedzieć, że całkiem szybko się polubili...


Re: Dzikusek u krwiopijki
Szczęśliwie zakończona historia
Czyli, że z Sokratesa będzie babiarz i ladaco. Cóż, sam wybrał. A mógł mieć i to i kumpla do męskich rozmów.

Czyli, że z Sokratesa będzie babiarz i ladaco. Cóż, sam wybrał. A mógł mieć i to i kumpla do męskich rozmów.
Re: Dzikusek u krwiopijki
Jemu to by się solidny męski autorytet przydał, żeby przetrzepał mu skórę i pokazał, gdzie jest właściwe miejsce takiego rozwydrzonego smarkacza...
A tak mała bestia uważa, że jest tu panem i władcą. Ja co prawda mogę zrobić z nim niemal wszystko (czasem tylko popiskuje w niemrawej próbie okazania sprzeciwu), ale rzadko korzystam z tego przywileju. Biedna Juni za to coraz mniejszą ma nad nim przewagę i zaraz naprawdę dzikus przejmie dowodzenie. Cudowny prezent moim dziewczynkom sprawiłam, nie ma co. 

