Uff, na reszcie mam czas coś tu napisać... Już spieszę z postem.
A wiec... (tak, wiem, nie zaczyna się od "a wiec" :p) Najpierw opiszę co się działo w nocy...
Jak zwykle była kłótnia kto ma gdzie spać (klatka okazuje sie być za mała na 4 szczury - nawet jeżeli 3 z nich to maluchy - albo za mało mają "kryjówek"... ale na jedno wychodzi, bo chłopaki nie za bardzo chcą spać z Asmodeuszem i cisną się w rurze PCV).
Noc przebiegła raczej spokojnie, przynajmniej nic mnie nie obudziło... Aż do godziny 5:33... To był horror. Ciemno, zimno, budzą mnie jakieś piski... Słabe światło wygaszacza telefonu pokazuje mi słaby zarys klatki. Wygramalam sie z kołdry, otwieram dźwiczki by rozdzielić kłócących się o domek Asmodeusza i Kasperka - tak mi sie wydawało - i naglę patrzę... (napięcie wzrasta, proszę się nie wystraszyć) coś SZTYWNEGO wystaje z klatki (tak mniej więcej wielkości małego szczura). Pierwsza myśl, jaka się nasuwa - martwy maluch! No nie! Izabela mnie zabije! Wiedziałam, żeby ich nie zostawiać samych! Zagryzły się! etc itd itp Wyjmuję szybko Asmodeusza i z walącym sercem sięgam po ów "sztywne coś" co NA SZCZĘŚCIE i wszystkim dzięki okazało się być tylko maskotką, którą wrzuciłam od niechcenia do klatki. Jednocześnie napłynęła na mnie fala nieporównywalnej z niczym ulgi (wiadomo z jakich powodów) i gniewu (wkurzona byłam, ze zrobiłam sobie niesmacznego psikusa). To było tak straszne, ze zostawiłam Asmodeusza już poza klatką i runęłam na łóżko już całkowicie rozbudzona. Okropne! Nigdy więcej nie włożę zabawki do szczurzej klatki!
Po jakimś czasie udało mi się zasnąć a Asmodeusz (nie bijcie!) zasną wraz ze mną gdzieś w nogach (tak, wiem, czytałam, ze to baaaaaaaaaaardzo niebezpieczne, ze można coś szczurowi zrobić itd, ale Asmi i Mefi sie tak do tego przyzwyczaili [nauczyli się otwierać drzwiczki, a że klatka jest koło łóżka, to hop do kołdry! a ja spałam i nie zareagowałam - potem pobudka a szczur na poduszce wącha mój nos

], że swojego czasu prawie każdą noc spali w mojej kołdrze - a teraz mam po nich pełno pamiątek w postaci dziur na piżamie i kołdrze ^^"). No wiec jak poszłam do szkoły to też go juz do klatki nie wkładałam (bo nie chciał, a mam do niego zaufanie i wiem, że sobie krzywy w moim pokoju nie zrobi - za to jak wracam wita mnie w progu lub na klatce i robi fajną stójkę

), wiec dopiero po powrocie chciałam go dać chłopakom, ale on wolał spać w kartonie

No wiec tak wyszło, że znów byli cały czas osobno. Ale teraz są razem w klatce, jedli z jednej miski kaszkę wieloowocową, ale nadal kłócą się o to kto ma gdzie spać.
Zobaczymy jak dzisiejsza noc (wywaliłam w cholerę tę głupią zabawkę! przepraszam za wyrażenie, ale na prawdę... xD) i jutrzejszy dzień. Postaram się wyrzucić chłopaków znowu z klatki na 2h tak jak w niedzielę (dziś nie miałam czasu, strasznie byłam zabiegana). Niestety mogę im poświecić na razie tylko tyle czasu, bo wolę mieć je na oku. Chociaż z tego co zauważyłam, to świetnie sobie by poradzili i bez stałej mojej kontroli (czyli oni sami sobie hasają, a ja 1,5 metra dalej tylko obserwuję).
To tyle o łączeniu. W sumie zrobiłam z tego mały offtop, ale mam nadzieję, ze admini i moderatorzy mi wybaczą. Szczerze mówiąc nie wiem gdzie indziej to zamieścić (może w nasi pupile, ale nie mam własnego wątku (jeszcze

) i trzeba by było to ciąć i w ogóle...

). Tak wiec kończę. Uważam, ze na razie są połączone, a czy coś im odbije, czy raczej bedzie juz tylko lepiej, to już zależy od Ogoniastych
