Zwariować można z tymi szczurami.
Wszystkie kichają. Prawdopodobnie przez to, że ich ulubionym miejscem na wybiegu jest kąt w pobliżu drzwi balkonowych, od których trochę ciągnie. Od dwóch dni szczurasy dostają betaglukan, mam nadzieję, że to pomoże... razem z porządnym uszczelnieniem tych nieszczęsnych drzwi (stare okna!).
Neska mnie wczoraj nieźle wystraszyła... otóż rano obudziło mnie furczenie, zaglądam do szczurów - Neska leży w koszyczku i chrumka z głębi gardła. I do tego kicha. Dałam ogonom śniadanko, Neska nic nie zjadła, nawet nie wylazła z koszyczka, po prostu leżała skulona z przymkniętymi oczkami

Mokka przyszła ją trochę pogrzać, a mi nie przyszło do głowy nic oprócz podania szczurze enrobiofloxu. Znowu - a przecież niedawno skończyła kurację na zapalenie oskrzeli, dziesięciodniową. Enro pomogło, po dwóch godzinach Neska była niemal jak nowa, tyle że przecież nie mogę poprzestać na jednej dawce, znów będzie na antybiotyku przez parę najbliższych dni.
Mocce strupki się częściowo wygoiły, ale wczoraj poczęstowała się większą niż to było przewidziane ilością jajka ze śniadania pańciostwa i na efekty nie trzeba było długo czekać

A na kolację w ramach wprowadzania nowej diety ugotowałam szczurom brokuły, z czego zadowolona była jedynie Tchibo, bo wreszcie nikt jej nie odpychał od miski. Mokka popatrzyła z niedowierzaniem, przegrzebała brokuły, pewnie w poszukiwaniu czegoś JADALNEGO i ostentacyjnie poszła pożywić się suchą karmą.
Do weterynarza chciałam pójść jeszcze w piątek, ale nasz pan Piotr był akurat na urlopie i będzie dostępny dopiero jutro. Zgarnę obie szczury i pojedziemy taksówką, bo przecież w takie zimno nie będę ciągnąć dziewuch autobusem...
Dodam, że Mokka też mnie martwi ostatnio, jest jakby osowiała, nie wychodzi się przywitać, co jest do niej niepodobne, na wybiegu poleguje i jest dziwnie mało ruchliwa. Apetyt jak zwykle wilczy, porfiryny brak. I bądź tu mądry, człowieku
Cóż, w razie konieczności ograniczenia dostępu jednej szczurce do białka, pozostałe moża zawsze częstować na osobności czymś pożywnym, co zjedzą na jeden raz. A po zjedzeniu i przed powrotem do stada - listek mięty albo pietruszki na weliminowanie zapachu, którego Mocce byłoby żal.
ol., Mokka wyczuje, a delikwentka najpewniej dostanie po głowie

Niemniej jednak tak chyba trzeba będzie robić, zobaczymy jeszcze, co powie wet.
Myko, powiadasz... ale co w takiej sytuacji właściwie można? Sama się martwię, bo podejrzewam to świństwo u Stefka i Gacka...
No właśnie, z tego, co wiem, myko leczy się właściwie tylko objawowo. Czy w praktyce ma to wyglądać tak, że szczur co kilkanaście dni jest karmiony antybiotykiem

? Na dłuższą metę wygląda to nieciekawie. Co do odporności - te wszystkie problemy zaczęły się mniej więcej od czasu operacji Neski. I zaczyna to przypominać błędne koło - objawy ze strony układu oddechowego - antybiotyk - poprawa na kilkanaście dni, a potem wszystko zaczyna się od nowa.
Zapytam u weterynarza o jakąś szczepionkę uodparniającą może i wtedy ewentualnie zgarnie się całe stado i pojedziemy na zastrzyk...
Dziękujemy za życzenia zdrówka, zdrowia nigdy za wiele
A dziś najpewniej będzie już ten nieszczęsny internet, więc wrzucę nowe zdjęcia
