
Dobija mnie takie, za przeproszeniem, pindrzenie sie przed każdym wyjściem. Rozumiem dbanie o siebie, itp, ale świat sie nie zawali, jak wyjdziesz z niewyprostowanymi włosami...
Od zawsze nie miałam problemu z wyjściem bez makijażu (choć wszyscy twierdzą, że wyglądam wtedy jak chora), czy nie do końca uczesana (a mam mocno kręcone włosy, więc w sumie zawsze wyglądam jak stóg siana po burzy z piorunami

Troche dystansu do siebie
