Dojechaliśmy bezpiecznie bez żadnych przygód, poza tym że w drodze do Białegostoku ledwo przeżyłem, tak mi sie siku chciało, a w drodze powrotnej zasnąłem przy muzyce, co mi się pierwszy raz w życiu zdarzyło..

Jakoś tak oparłem się o szybę i momentalnie odlot był

Co raz się tylko budziłem i zaglądałem do maluchów
Co tam dużo gadać - daję foty!










- liczcie! wszyscy się zmieścili..







Jakośc marna bo większość robiona bez lampy, nie chciałem straszyć maluchów
Najodważniejszy był kaptur, wylazł od razu z transportera jak siadłem z nim na kolanach i zaczął mnie obwąchiwać

Potem i reszta się ruszyła i trochę poniuchała.
Do tej pory z transportera nie wyleźli husky i agutowy blut. Blutowi się chyba nie podoba Aki, bo strasznie się na niego szczerzy, a do reszty jakos nie

Ale chyba będzie dobrze. Teraz siedzi z nimi Japek, który chyba sobie wziął za cel życiowy niańczenie maluchów
Co do imion, narazie brak pomysłów, ochrzczeni zostali jedynie agut i labinki. Agut to Vincent, a waciki Siergiej i Sky

Stworzenie bezszczurowe.
Byli ze mną: Japek, Siergiej, Matt, Vincent, Ciel, Gacek, Dorian, Hiroki, Kiwi, Kokos
Odeszli za TM: Aki, Aleksander, Sky, Artemis, Szuflad, Pendrive, Hiroki
Diabeł - gdzieś tam..