Dziękuję Wam za słowa otuchy :* Nikt nie rozumie takich sytuacji lepiej, niż inni zaszczurzeni...
Staram się być dobrej myśli. Mokka ma 1,5 roku, to przecież nie tak dużo, jest silna, jak dotąd nigdy poważnie nie chorowała. Najbardziej boję się nie samego wycinania, tylko narkozy. Szczura nie należy do najszczuplejszych, a nadmiar gramów niestety dodatkowo obciąża serce...
Póki co wet kazał podawać jej osłonowo antybiotyk przez tydzień, no to podajemy, rozpuszczony w łyżeczce słodkiej kawy, a Mokka jest wniebowzięta, bo wreszcie nie musi dzielić się z resztą
W takich sytuacjach uświadamiam sobie, że te moje szczury już dawno przestały być dla mnie po prostu zwierzakami. Każda z mojej czwórki ma własną, niepowtarzalną osobowość, w każdej jest coś ujmującego i przyciagającego. I chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać swoja inteligencją i empatią.
Tak, tak. Kocham moje baby. Pal sześć te kilometry na wpół zjedzonych kabli, ponadgryzane łóżko, dwa wymuszone przez szczurzy wystrój wnętrz remonty, pogryzione firanki, ciuchy i koce, bobki zostawiane po kątach, kropelkowanie... Nieważny ten obgryziony wąż od zmywarki... a tych nadjedzonych butów i tak już nie lubiłam. Rzeczy materialne da się zastąpić nowymi, ale tych kochanych, serdecznych zwierzaków nie zastąpi żadna rzecz na świecie.
Mokintoszu, Frapku, Nesiolu, Tchibo - wszem i wobec oświadczam, że Was uwielbiam. I oby tego naszego wspólnego czasu było jak najwięcej