Niestety, Toudi poszedł po bandzie

Na zewnątrz bez problemów, w klatce zabójca. Nie pomogło gruntowne czyszczenie klatki, przemeblowanie, odpowiednia kolejność wkładania. W końcu kąpiel i próba "ujednolicenia" zapachu. Po dwóch dniach regularnych podchodów - nie były walki "przy okazji", ale celowe i zamierzone działanie - Cyryl zmarł dziś w nocy najprawdopodobniej z utraty krwi

Niestety zmuszony jestem Toudiego oddać komuś, kto będzie miał dla niego czas. Jest to szczur, który jest samotnikiem. Nie znosi innych szczurów, nie potrafi się z nimi dogadać. Od początku taki był. Ja tam wielkiego doświadczenia nie mam, ale nawet czerwonaona musiała się poddać, bo Toudi nie miał ochoty dołączyć do stada. I nie problem w tym, że inne szczury go nie akceptują. To on jest agresywny, mimo iż nikt na niego uwagi nie zwraca. Wyszukuje sobie ofiary, które systematycznie, psychicznie i fizycznie gnębi. Przez pewien czas myślałem, że coś mu się odmieniło, przez kilka miesięcy był "normalnym" ogonem. Niestety odkąd odszedł Bobek, z któym Toudi najlepiej się dogadał, to wszystko wróciło. Nie mogę go wpuścić do klatki, a czasu dla niego indywidualnie nie będę miał. Zresztą, na razie nie mam serca do niego, za to jak tępił i zabił Cyryla
