Nie wiem co się stało do ostatniej chwili była bardzo radosna i żwawa, zjadła prawie cała ulubioną kolbe z Vitapolu(zawiesiłem jej w sobotę) które spacjalnie tu z polski paczka zamawialiśmy, nic po niej nie było widać jedynie przedwczoraj jakoś tak anemicznie się zachowywała i jedyne co zrobiła to tylko wybiegła i wtuliła się w Beate...
Wczoraj jak jak zwykle nadszedł jej czas biegania nie chciała wyjść, myślałem że ma swój dzień bo i tak czasem bywało ale Beata powiedziała że ona nic nie reaguje i niestety to była prawda, wyciągnęliśmy ją z klatki w stanie agonalnym nawet kicać nie mogła, nie miała orientacji i się potykała jedyne co to resztką sił starała się znaleźć Beatę i przytulić, no i ją przytuliła i to był jej ostatni wysiłek wtuliła się i zaczęła bardzo płyko oddychać,posiedzieliśmy tak do 12:00 w nocy a potem otuliliśmy w czysciutki ciepły materiał izostawiliśmy w jej ulubionej misce z piaskiem...
Jeszcze dziś rano oddychała, byłem na chwilę na 8:30 u lekarza(mam kłopoty z nadciśnieniem.....) wróciłem wyjąłem ją na kolana pogłaskałem złapałem za łapkę i powiedziałem ''nie oddychaj już kochanie,nie męcz się....'' i dosłownie gdy to powiedzałem wykonała ostatni oddech i odeszła...;(....nie chciałem by się męczyła ale jednak z drugiej strony jakaś część mnie miała nadzieję na cud...
Nie wiem co było przyczyną , czy starość (w sumie nie mamy pojęcia ile miała lat gdy ją znalazłem, a z nami była jakieś 4-5 lat....nie wiem ile średnio szynszylki zyją)...czy choroba chociaż żadnych oznak jej nie było ale i to zacząłem rozważać bo na materiale w którym leżała dziś w nocy w miejscu gdzie miała nosek była plama krwi...Nie wiem...i tak już nic nie wróci naszej myszki....może ona czuła że odejdzie...bo od kilku tygodni bardzo często jak sobie pobiegała to przychodziła do Beaty i bardzo mocno się w nią wtulała i spała jak mała dzidzia,( raz jej sie coś nawet przyśniło i się przewaliła zdezorientowana i smieliśmy sie z Beata że ganiała za czymś)kto miał doczynienia z szynszylkami wie chyba doskonale że szynszylki(przynajmniej Freya) mają raczej głęboko w poważaniu ludzi i wolą oddawać się psotom niz przytulać....tłumaczylismy sobie to że staruszka się robi(tak robiły szczurki jak się starzały, zawsze na tulenie i pieszczoty przychodziły) ewentualnie może to zima i dlatego.....ale jednak ona chyba czuła koniec i chciała jak najwięcej czasu spędzić wtulona w kogoś kogo jak widać kochała z całego swojego myszowego serduszka....
Freyka odeszła... ale wiem że czeka na nas z resztą naszych zwierzaczków za tęczowym mostkiem i na zawsze pozostanie w naszych sercach bo drugiej takiej cudnej myszki nie będzie...
Większości z was wszystko co powyżej niewiele mówi(Freyka to była nasza szynszylka..), jednak nie wątpię że na forum nadal są jeszcze osoby które z pewnością mnie kojarzą mnie moją dziewczynę i nasze stadko(4chomole,7ogonów i szynszylka) pamiętają też Freykę którą znalazłem i uratowałem....
Bardzo dawno tu nie pisałem bo ogonki już dawno odeszły i właściwie nie miałem o czym pisać, bo ogony pozostawiły masę cudownych wspomnień ale niestety każda tu wizyta boleśnie przypominała że stadka już nie ma...została nam Freyka i nią się cieszylismy...ale i ona nas postanowiła opuścić....
Dziękuje serdecznie wszystkim zajmującym się forum w szczególności za to że mimo tego że forum non stop było zmieniane i się przenosiło ja nie zostałem wykasowany mimo prawie zerowej aktywności...
