Nue, zrezygnowałam z homeopatycznego - duża dawka odpada z tego względu, że sprowadzałoby się to do 10 kropel alkoholu dziennie na kilkugramową jujkową wątrobę, a mała (jak mała ? ) nie wiadomo czy zachowałaby swoje właściwości (o ile jakieś realne właściowści posiada, w co sporo osób wątpi, a ja się nie znam).
Odebrałam dziś z apteki podzielony Tylosulfan i zaczynamy. Są tam dwa antybiotyki więc może one w końcu przegnają choróbstwo, na które sił już brak.
Za tylozyną była też merch, więc niech tak będzie. Łatwiej mi zaufać niektórym osobom z forum, niż lekarzom. Nie wiem czy tak powinno być, ale jest - każdy pracuje na własną opinię, a póki co lekarze pracują kiepsko.
Cieszę się, że w końcu zaczynamy działanie a nie tylko poszukiwania, konsultacje i zawody. Poza tym nowe zawsze niesie nadzieję

.
Urczyk czuje się w miarę dobrze, tylko ten katar i zapchany nos, przez który czasami mówi. Spał dziś z Misiem zakopany po głowę w szmatkach. Kiedy podawałam mu lekarstwo wystawił samą głowę i wyglądał wtedy naprawdę jak obłożnie chory. Ale aż tak źle nie jest, przed godzinął zaczął przejawiać swoją codzienną aktywność. Po prostu lubi się wylegiwać - przy Misiu naturalnie nabiera się tego rodzaju upodobań

.
Herman wczoraj już w podejrzane zadumy nie wpadał, wolał zająć się napoczynaniem wszystkich po kolei dóbr, jakie dotarły w paczce, a następnie podpisywaniem kartonu zarówno przednią jak i tylną częścią ciała (żeby nie było wątpliowści, że pudło zostało wpisane w szczurzy kataster i trochę tam zabawi

).
Co do Dżuma niby nic mu nie jest, apetyt dopisuje zatrważająco, ale jest jakiś dziwny, nawet nie osowiały ale - smutny ?
Albo to ja fiksuję

. Kiedy szczury dłużej niż zwykle śpią, albo cały wybieg przesiadują pod tapczanem, zaczynają mi chodzić po głowie głupie myśli. Jedynie Misiu ma w tym zakresie kredyt zaufania, bo Miś to jest Miś. Dżum zaś insza inszość.
Będę go obserwować.
Kiedy Herman wczoraj sprawdzał co jest w każdym z przybyłych woreczków i kartoników, reszta towarzystwa także była bardzo podniecona. Wszyscy dziwowaliśmy się kolbm (czy gronom) czarnego prosa, które bardzo malowniczo i egzotycznie zawisło zaraz w klatce. Szczupaki nie miały oporów żeby je podgryzać i dosyć szybko przeszły do pełnego wigoru rozszarpywania małych paciorków na części pierwszem, już ku samej zabawie (ufają mi, że ich nie otruję

).
Co do reszty obawiam się jednak, że, kiedy zachłyśnięcie nowością minie i wszystkie specjały zaczną regularnie lądować w ich miskach, będą grzmociska rozczarowane wyborem jaki tym razem za nich uczyniłam

. Bo idea była taka, żeby zielona trawka przyszła do szczupaków, skoro jeszcze za wcześnie, żeby oni mogli się osobiście w trawę zapuścić. Przyszły więc sianka, mieszanki ziołowe, nasiona na kiełki i susze warzywne przeróżne – krótko mówiąc zaczynamy odnowę wiosenną

.