Łączenie przebiegło bardzo spokojnie, choć Panowie nawzajem przerazili się swoim widokiem. Louis poszedł na najwyższą półeczkę, Lennon zaszył się w kąciku na samym dnie, a ja przez całą noc oka nie zmrużyłam gapiąc się na szczury, w obawie, ze się zagryzą.
Do niczego podobnego nie doszło, rano panowie odrobinkę się ośmielili – tzn Louis zaczął piszczeć z góry na małego, jakieś 2h próbował go przywołać, (chyba, bo w szczurzym jestem kiepska) bezskutecznie oczywiście. Popołudniu doszło do pierwszego kontaktu, panowie stanęli oko w oko, po czym mały bezceremonialnie założył przyjaźnie nastawionemu Louisowi chwyt i przewrócił go na plecki. I to by było na tyle jeśli chodzi o walkę szczurów. Wstyd mi za Louisa, bo jest sporo większy i grubszy od małego. Gdyby chciał załatwił by go jedną łapką, ale chyba jest szczurzym pacyfistą i przemocą się brzydzi ;P
Lennon to taki mały diabełek w porównaniu ze spokojnym i przyjacielskim Louisem, choć kiedy się oswajamy, to traci całą szczurzą pewność siebie, ale mam nadzieje, że się przyzwyczai i chociaż do mnie zapała miłością, bo Louisa albo olewa, albo wywraca na plecy. Louis na widok Lennona płaszczy się jak może i udaje że go nie ma, aż mi go żal. Chyba nie jest zachwycony nowym lokatorem, choć wyraźnie podoba mu się nowa, większa klatka
