jesteśmy po.
*Delilah* pisze:
Prawidłowo


musimy skądś czerpać tą energię- w moim przypadku świadomość, że jadę do osoby kompetentnej daje mi moc szczurzych ząbków niemalże
odmienna pisze:Bless i Stefek z Blokowiska "na intencję" Mu, całkiem grzecznie wytrzymali pełne 20 minut w nebulizatorze. To się zdarzyło po raz pierwszy, żeby wrzasków przy tym nie było, więc liczę, że los zaliczy ich "ofiarę" mocniej, niż moje kciuki nawet

chłopców wyściskać proszę więc ode mnie.
los jednak ma swoje plany, i nierzadko kpi z naszych kciuków. jakże ja bym się mu odwdzięczyła, no!
no ale wieści.
nieciekawe, ale jedyne jakie mamy.
to nie serce. ani płucka.
coś czego rtg wykazać nie mogło ( czemu więc dr. Puławski po obejrzeniu zdjęcia od razu tą możliwość wykluczył?)
Mu ma NAJPRAWDOPODOBNIEJ guza przysadki mózgowej. dr. Jałonicka powiedziała, że na to dowodu zdjęciowego mieć nie można, wykazałaby go jedynie tomografia- a tego się w Polsce szczurkom nie robi.
na szczęście u Mu "choroba" ta przebiega dość łagodnie i dość w sumie powoli, także możemy żyć sterydem z tygodnia na tydzień przedłużając istnienie. na razie chyba Mu nie cierpi.
serce p. Jałonicka wykluczyła, mówi, że wtedy steryd dużo by nie pomógł, a przecież Mu on pomaga na tyle, że robi stójki przecież i je twarde rzeczy.
tak więc...ja chyba jestem przygotowana, ale nie poddajemy się i cieszymy każdą chwilą wspólną.
dostałam steryd na wynos- nauczę się robić zastrzyki w razie gwałtownego osłabnięcia i gdybym nie mogła od razu wskoczyć w autobus.
i chyba nie powinnam tyle się smucić. bo ona przecież widzi
tak więc nie chcę więcej się smucić, bo teraz i tak wiem, jak to wygląda, mogę jedynie czekać.. i prosić o więcej czasu.
a w ogóle stałam tak po raz pierwszy w poczekalni w animie na podleśnej, i stoję, słyszę że ktoś w gabinecie jest, ale jakoś dziwnie znajomy głos mi się wydawał. nie wytrzymałam zajrzałam- a tu Stasiu
no takiego spotkania się nie spodziewałam
Była również Susu, którą sobie zupełnie inaczej wyobrażałam
dziękujemy za pomoc wszelką, bardzo potrzebna była obecność tylu ciepłych osób naraz
Staś poczekał na mnie i wyprowadziła mnie na jakiś tajemniczy autobus

który nieznanymi mi zawijasami dotarł wreszcie do ronda
Degola.
po wysiąściu Stasia podeszła do mnie starsza pani ( Stasiu ta co siedziała na przeciwko w szarym prochowcu) i się pytała czy to do dziecka tyle czułych uśmiechów ślę. oczywiście, że do mojego dziecka!
nawet nie wiedziałam, że tak wyglądam z boku
byłam również na sggw. dotarłam już na musztardę po obiedzie, ale spotkałam Isiaczka, poznałam Mal i kilka miłych osób.
to było mi potrzebne w tym dniu
dopiero po dotarciu do domu Mu stanęła na nóżki i pokazała, że steryd na coś się przydał
( pod drodze tego stwierdzić nie mogłam, bo ona zawsze w podróży rozkosznie śpi i przelewa się przez palce- co oczywiście napawało mnie przerażeniem, bo wiem, że JEST chora.- nie reagowała nawet na chodzenie po niej dwóch przeuriczych szczurydełek Malowych).
tak więc Mu szama teraz sobie spokojnie płatki owsiane, czyli delikatesiki sołzowych szczurów,a ja wyskakuję sobie na trochę polatać po nocy, żeby wykorzystać choć w jakiejś części ten bilet dobowy- jak już w końcu kupiłam, to niech się na coś przyda

)