
wydawało mi się jednak, że w takiej sytuacji będziemy mieć siebie nawzajem- okazuje się jednak że nie.
wiecie, wydawało mi się, że to Enigma właśnie jest odważniejsza- ona jednak nie rusza się z komody.
Kamizelka niby też nie...a jednak ktoś mnie iskał w nocy i urabiał fryzurę.
ktoś mały przybiegł pod moją rękę, powąchał ją i coś tam sobie myślał, dopóki ja tą ręką nie ruszyłam.
ktosiem nie była Enigma- ktosiem była Kamizelka

w pewnym sensie zaczęłam odczuwać pewną ulgę, że Mu nie ma. nie zrozumcie mnie źle. odczułam ulgę, że ona nie siedzi teraz cierpiąca i tęskniąca, że nie czeka na mnie cały dzień, bo nie może sama zjeść, bo nie potrafi sama się napić tak jakby chciała.
że nie musi odczuwać już bólu i dyskomfortu nieporadności własnego ciałka. wciąż mi jej niesamowicie brak i wciąż wywołuje jeszcze moje łzy. ale wiem, że takich chwil jak z nią nie dał mi nikt i przechowuję je jak najcenniejszy skarb. a rzeczy najcenniejszych nie ogląda się na co dzień, prawda? są teraz schowane i tylko moje. moje moje.
a maleńka Mu śpi sobie teraz w ogrodzie pełnym kwiatów. spokojnie z uśmiechem na ustach. Prawda Susu, że się uśmiechała?