Ano właśnie, bo kiedy nadrabiając wreszcie zaległości natrafiłam na to
http://img534.imageshack.us/i/img4926z.jpg/ 
, to też sytuacja nie wydaje mi się aż tak jednoznaczna.
Niby tylko jedno zdjęcie, ale na pewno nie była to jedyna chwila, kiedy Dżuma jednak przystała na towarzystwo Fini. Kategorycznie nie odmawia spoufalania się z wrocławiankami. Może więc sprawa nie jest beznadziejna; potrzeba jej tylko więcej przestrzeni osobistej - na wyłączność naszafowe królestwo, a spotkania z innymi domowniczkami na jej zasadach.
To, że szczurze nie mieszkają u Was nie w klatce, to w tym wszystkim wielki plus, bo nie są "skazane" na swoje bliskie towarzystwo przez większość dnia. Kto wie, może jeszcze wrócą do siebie nawzajem wszystkie cztery, Dżuma z wiekiem i z biegiem czasu nabierze więcej dystansu.
Może nie być najbardziej towarzyskim ze szczurów, ale a nuż nie jest też jednym z tych ekstremalnych "przypadków". No i kibicuje jej też tylu z nas
Opinia lekarzy jest ważna, ale ważniejsze to co widzą w domu opiekunowie. Wiem, ile poświęcacie dla maleństw i na pewno w czas zauważycie, gdyby sytuacja stawała się alarmująca. Dobrze, że lekarz wyraził swoje wątpliowści (zastanawiałabym się czy opinia innych coś wniesie, jedni mogli mieć do czynienia z taką sytuacją, inni nie, a każdy szczur jest inny), uczulił na pewne rzeczy - przysporzył wielkiej troski, ale dał wiedzę o potencjalnym zagrożeniu, któremu można będzie zapobiec. I na pewno się uda.
A wracając do ostatnich przeżyć Dżumy - pozwól, że szepnę jej w uszko, aby cierpliwie znosiła jeszcze ze dni kilka niedolę szwów w swoim powabnym ciele, lub aby, co najmniej, dała się Wam w miarę łaskawie od czynienia głupstw powstrzymywać
