Witam, ostatnio miałam w domu bardzo nieprzyjemną sytuację, która nie daje mi spokoju. Otóż, miałam 2 szczurki samce (jeden rok/ drugi 1,5 roku). Były ze sobą niesamowicie zżyte, cały czas tylko przytulanie, iskanie, żadnych objawów agresji (były ze sobą praktycznie od małego). Ten starszy ciężko zachorował i musieliśmy się z nim pożegnać. Został ten roczny - Gustaw. Kilka dni po śmierci tamtego zaczęłam poszukiwania nowego towarzysza i znalazłam - przygarnęłam 2 szczurki z hodowli domowej (oba 5 tygodniowe). Po kilku godzinach chciałam je poznać na neutralnym terenie (od dłuższego czasu bywam na forum i cała moja wiedza jest zaczerpnięta właśnie z tego miejsca

), najpierw wpuściłam do wanny 2 maluszki a po kilku minutach Gustawa. Małe zaczęły za nim chodzić, a on początkowo nie zwracał na nie uwagi. Te wchodziły mu pod brzuch, na plecy, aż w końcu się nimi zainteresował, obwąchiwał, oglądał (trzymał łapkami i oglądał z każdej strony) małe troszkę popiskiwały ale generalnie wszystko szło świetnie, wyglądało to naturalnie jak zwykłe zapoznanie. Duży szczur nie wykazywał żadnej agresji, aż w pewnym momencie pogonił jednego (małego dumbo) i rzucił się na niego. Cała ta akcja trwała 2 sekundy, bo od razu złapałam Gustawa i wyjęłam z wanny ale niestety mały miał JEDNO ugryzienie pod uchem i zmarł od razu

Nie mam pojęcia czemu to się mogło stać i dlatego tu piszę, może ktoś z was miał podobną sytuację albo wie czym to mogło być spowodowane? Drugiego malucha oddałam, nie chciałam, by sytuacja się powtórzyła. To mi nie daje spokoju i cały czas tylko analizuję wszystko od nowa. Nie rozumiem najbardziej tego, że dorosły szczur był (w moich oczach) dość naturalnie a nawet pozytywnie nastawiony i w pewnym momencie mu coś strzeliło
