zocha pisze:A widać jakąś zmianę na wadze u Stefki?
No więc... nie
unipaks pisze:Może spróbować je jakoś zmobilizować do pobiegania - za złotkiem , kolorową tasiemką , piórkiem
Biegają, biegają właśnie "za czymś", piórko już zdewastowały, ale sznurki, gałązki trwają dłużej. Z tym, że to zabawa na chwilę, a zaraz po tym uważają, że teraz już stanowczo zasłużyły na długie wylegiwanie się...
Staram się je też zabierać na nowe tereny, ostatnio nawet wypuściły się same - Neve zaliczyła niechcący lot z tapczanu w salonie (czyli na terenie zakazanym), a żeby złapać płochliwego Białosza dodałam na podłogę pozostałe słodziaki. Leia jak zwykle absolutnie nie chciała zejść ze mnie na nieznaną podłogę krzycząc do mnie telepatycznie "Nieeee, to na pewno bagno!Albo morze! Albo wielki garnek wrzątku!". Stefan korzystała intensywnie ze swobody wychodząc c o chwilę zza szaf w kożuszku z kurzu

.
Swoją drogą niesamowite jak działa hierarchia - kiedy początkowo po podłodze czmychały tylko Nev i Stef - były wypłoszone i nie chciały do mnie podejść. Kiedy wróciłam po chwili z alfą za pazuchą momentalnie pochód poddanych zakręcił się u moich stóp... Magia.
ol. pisze:
(u nas granulat też został bardzo sceptycznie przyjęty i też prowokował szczury tylko do przetransportowania wszystkich kołków do domku, a tam obsikania ich; ale teraz wszyscy go jedzą, nie zabijają się, ale już uznają go za jadalny)
Mam nadzieję, że u nas też z czasem będzie lepiej. Widzę już drobne postępy, wszystkie jak nie mają wyjścia, to wcinają.
IHime pisze:
Jeszcze trochę i przez apetyt Gadzinki będę musiała zastosować powyższą dietę. Tylko ja nie dam rady, te błagające oczęta mnie pokonają i zostawią z poczuciem winy.

Dla mnie najgorsze jest to, że mam wiecznie wrażenie, że one głodują, że doszczętnie obsikały wszystko i teraz burczy im w tych przepastnych brzuszkach... Ale oczywiście to tylko ich próby tresowania pańci - tak naprawdę mają wszystko wykalkulowane i głodne nie chodzą, choć sprawnie to sugerują.
Siedzę chora w domu i staram się nie zarazić ani dwu- ani czworonożnych współmieszkańców. Ciury korzystają z mojej obecności objadając się np. podgotowanym brokułem i niezbyt delikatnie żebrząc przy kratach ( a ja z kamienia kurcze nie jestem

). Leia dzisiaj wyrażała swoje skrajne oburzenie kiedy zabrałam się za umycie jej ogona. Nie lubię tego robić i uważam to za ogólnie zbędne, ale Lejut zapuścił się do tego stopnia, że pojawiły się leciutkie zgrubienia - musiałam sprawdzić czy coś się nie robi. Były to jednak tylko pozlepiane suche łuski. Teraz księżniczka śpi z wielkim fochem i czystym ogonkiem. Dobrze, że Neve nie jest takim brudasem (ogólnie jest, ogon łaciaty, ale bez brudo-narośli), bo umycie jej czegokolwiek nadal pozostaje w strefie science-fiction.