Jeden agresywny, drugi spanikowany - wykastrować?

Archiwum na ważne stare tematy

Moderator: Junior Moderator

Awatar użytkownika
Yaoja
Posty: 74
Rejestracja: sob sty 22, 2011 5:48 am

Jeden agresywny, drugi spanikowany - wykastrować?

Post autor: Yaoja »

Witam.
Od ok. połowy grudnia mam problem z moimi chłopcami, Baltazarem i Conanem. Szukałam od dłuższego czasu jakichś rozwiązań na różnych forach i stronach, ale opisywane kłótnie i konflikty pomiędzy szczurami zawsze dotyczyły tylko łączonych, nieznanych sobie zwierzaków, więc w mojej sytuacji nie bardzo się to przydawało... Najlepiej będzie, jak opiszę po kolei co i jak się działo. Przepraszam z góry, że się tak rozpisałam, ale przedtem miałam tylko jednego szczura, więc jestem laikiem jeśli chodzi o takie problemy z dwoma i wolałam opisać wszystko dokładnie, żeby przypadkiem jakiegoś ważnego szczegółu nie przegapić.
Adoptowałam ich na początku listopada, są to dwa albinosy, mieli wtedy ok. 5 - 6 miesięcy. Panowie są z laboratorium z jednego szczepu (nie jestem teraz pewna, czy to dobre słowo...), mieszkali ok. miesiąc u cavuni na DT, czyli można przyjąć, że znają się całe życie, w dodatku wtedy byli ze sobą dość mocno zaprzyjaźnieni. Na samym początku to Baltazar był bardziej śmiały, ale już po kilku dniach, kiedy się bardziej przyzwyczaili do nowego miejsca i do mnie, okazało się, że to Conan jest samcem dominującym.
Zaczęło się od tego, że panowie zaczęli siedzieć osobno, każdy pod inną szafą, i nie wpuszczali się wzajemnie pod swoje. Potem z klatki prawie co noc dało się słyszeć cichutkie piski, w ciągu kilku dni znalazłam też po kilka maleńkich strupków w różnych miejscach na ciele u każdego z nich, ale krew się nie lała. Ogólnie poza klatką ich zachowanie było bardziej agresywne niż w klatce, co było raczej dziwne, bo przez cały czas mieszkali w, niestety, nieco za małej klatce, więc raczej powinni się w niej żreć ze względu na małą przestrzeń, a nie ganiać ze sobą dziko po pokoju z zamiarem pogryzienia. Tuż przed Świętami okazało się, że agresorem jest raczej Baltazar, no i zaczęli się głośniej kłócić w klatce.
Kiedy pojechałam do domu na Święta (mieszkam w akademiku, warunki mam jednopokojowe, nie za duże, jakby co to nie mam warunków, żeby ich tak rozdzielić, żeby się nawzajem nie widzieli ani nie słyszeli) chłopcy znowu zaczęli być najlepszymi przyjaciółmi, ale po powrocie, ledwo ich wypuściłam, a od razu zaczęły się piski, wrzaski, kwiczenie i chowanie się. Konflikt powoli narastał, próbowałam to jakoś załagodzić oddzielaniem ich od siebie (na noc jednego zamykałam w transporterze), co nawet pomagało, byli w stanie jako tako wytrzymać ze sobą w klatce, ale spychali się nawzajem z ulubionej półki lub nie wpuszczali na nią odpychając tego drugiego łapą, choć czasem się tak prali, że ich rozdzielałam, z czasem zaczęłam się bać zostawiać ich razem w klatce kiedy wychodziłam. Poza tym Conan, kiedy tylko Baltazar za bardzo się zbliżył, otwierał pyszczek jakby gotując się do ugryzienia. Zauważyłam, że w klatce Baltazar uznaje dominację Conana, ale poza nią to on dalej był agresorem. I niestety, to on pierwszy przypuścił poważny atak - tak ciachnął Conana za uchem, że było widać "mięso"; to było podłużne ugryzienie, na tyle głębokie, że to ucho się lekko obniżyło. Na szczęście krwi w ogóle nie było (aż dziw, przy takim cięciu...). Wtedy zaczęłam myśleć o wykastrowaniu Baltazara, ale nie byłam pewna, czy to właściwa decyzja. To na pewno jest problem terytorialny, ale nie wiem co go wywołało, skoro zaczął się poza klatką. Nic się wtedy w pokoju nie zmieniło, żadnych przemeblowań, nie było żadnych głośnych i stresujących zdarzeń, nie zmieniłam im menu ani nic takiego, na pewno nie poszło o jedzenie, bo zawsze mają go dużo i mogą jeść kiedy chcą. Domyślam się, że to jakaś szczurza sprawa, której człowiek nie jest w stanie zauważyć i zrozumieć... Poza tym skoro całą tą "wojnę" zaczął uległy samiec, to raczej musiało to być coś poważniejszego.
Przez cały ten czas kontaktowałam się z cavunią, która radziła mi zamienienie klatki na większą zanim kogokolwiek oddam pod skalpel. I to nie było tak, że ja chciałam ich cały czas trzymać w tej za małej klatce, ale nie miałam funduszy na nową po prostu. Chciałam kupić nową klatkę od razu na początku stycznia, ale połowę świątecznej wpłaty która była na to przeznaczona, zainkasował weterynarz ::) Więc zakup znowu się opóźnił... No i doszła jeszcze ta niepewność - kupić nową klatkę i mieć nadzieję, że się jakoś pogodzą, czy wykastrować Baltazara. No ale w końcu kupiłam większą klatkę (na trzy szczurki), mam ją od czwartku. I wtedy się zaczęło...
Conan już od ponad tygodnia nie wykazywał chęci do siedzenia w klatce, próbował otwierać drzwiczki, gryzł pręty, cały czas uważnie obserwował Baltazara (bardzo uważnie, tak uważnie, że ani nie jadł, ani nie pił, tylko od razu zajmował strategiczną pozycję na górnej półce). Ogólnie on cały czas, kiedy jest poza klatką, siedzi pod swoją szafą, a kiedy odważy się wyjść, to biega tylko po łóżkach, po mnie (w sumie to prawie cały czas trzyma się wtedy blisko mnie), obserwuje podłogę, a kiedy tylko zobaczy Baltazara, to od razu ucieka. A Baltazar jak tylko go zobaczy, to za nim goni, na pewno nie w pokojowych zamiarach - takie dzikie gonitwy zdarzają się przynajmniej raz dziennie i towarzyszą im ciągłe wrzaski i kwiczenie. Raz widziałam, jak Baltazar złapał Conana zębami za zad tak mocno, że ten nie umiał się cały schować pod szafą, tylko kopał panicznie tylnymi łapkami (Conan ma już ze trzy strupki na zadzie). W nowej klatce, kiedy jest w niej sam, czuje się niepewnie, szuka wyjścia, kręci się nerwowo; co prawda mija mu po kilku minutach, zejdzie na dół, zje coś, ale cały czas pilnuje, czy przypadkiem drzwiczki nie zostaną otwarte. Baltazar inaczej, sam wchodzi do klatki, buszuje po niej, je, częściej jedzenie wynosi (o, teraz się awanturuje, że klatka jest zamknięta i nie może wejść). Kilka razy wsadziłam ich razem do klatki, najpierw Conana (pierwszą noc spędził tam sam, wsadziłam tam też zasikaną przez niego szmatkę, żeby nie było wątpliwości, że to jego terytorium), a potem Baltazara (na niższą półkę). Conan, jak zawsze, stała czujność i obserwacja, Baltazar raczej wyluzowany. Ale kiedy wchodzi na półkę, na której jest ten pierwszy, to od razu zaczyna być ostrożniejszy, powoli się porusza *slow-motion ninja mode ::)* i najeża się (co zauważyłam dopiero teraz właśnie). Powolutku wpycha się pod stojącego na tylnych łapkach Conana, zamyka oczy, bo Conan trzyma otwarty pyszczek przy jego głowie (ja od razu oczyma wyobraźni widzę, jak Baltazar traci jedno oko Dx). Przeczytałam, że kiedy jeden szczur wchodzi pod drugiego, jest to oznaka uległości, ale takie wchodzenie i jednoczesne spychanie z miejsca drugiego szczura chyba raczej pod uległość nie podpada... Podejrzewam, że Baltazar w klatce nadal uznaje dominację Conana (co ten wyraźnie pokazuje), ale sam próbuje go w jakiś, hm, podstępny sposób zdominować. W starej klatce też tak robił, ale nie tak nachalnie. Ale po kilkunastu sekundach takich przepychanek Conan nagle zaczyna skakać w panice, piszczeć, kwiczeć i zaczyna się poważna bójka (ogólnie Conan preferuje ucieczkę, kiedy dochodzi co do czego). Codziennie tego próbuję, i codziennie się tak właśnie kończy. Dzisiaj skończyło się jeszcze tym, że Conan znowu został tak mocno dziabnięty jak za uchem, ale tym razem za przednią łapką.
I teraz nie wiem co z nimi zrobić... Mam ich do końca życia trzymać samotnie w osobnych klatkach i pilnować, kiedy biegają po pokoju? Trzeba dodać, że Baltazar jest agresywny tylko w stosunku do Conana, chodzi przy jego szafie i go stresuje (Conan zawsze strasznie głośno piszczy wtedy), poza tym zachowuje się normalnie. Za to Conan ma już styraną psychikę, niemal ciągle przestraszony i w pełnej gotowości do ucieczki. Wydaje mi się, że kastracja to chyba jedyne wyjście w tej sytuacji. Poza tym kiedy byłam u weterynarza z Conanem i jego pogryzionym uchem, ten powiedział mi, że z zasady, jeśli ma się dwa samce, to powinno się kastrować tego uległego, wtedy staje się jeszcze bardziej potulny i nie przychodzą mu do głowy takie pomysły, jak próba zmiany w hierarchii. Czy to prawda? A jeśli tak, to czy nie jest na to za późno, skoro doszło już do takich drastycznych sytuacji i Baltazar czuje się taki pewny siebie? Nigdzie czegoś takiego nie przeczytałam, a wiem, że z radami od weterynarzy to różnie bywa (choć ta brzmi bardzo sensownie jak dla mnie). Poza tym nie wiem czy to pomoże na agresję Baltazara, skoro, prawie na pewno, nie jest spowodowana hormonami, i czy coś się zmieni w relacjach pomiędzy nimi. Jeśli Baltazar się uspokoi, to pewnie dopiero po jakimś czasie po operacji, a nie ma też pewności, że Conan to zauważy, przestanie panikować na jego widok i będą mogli mieszkać razem w klatce. A może wykastrować Conana, żeby Baltazar go spokojnie zdominował? Jestem prawie przekonana, żeby oddać Baltazara pod skalpel (dodam, że nie boję się, że coś mu się stanie; miał już wycinanego guza i przeszedł to bardzo dobrze. Co prawda nie wiem, czy i o ile kastracja jest poważniejszym zabiegiem, ale nie chce się zamartwiać), ale dzisiaj przeczytałam temat "Kastracja czasami działa" i znowu mam rozterki, bo nie umiem tej sytuacji dopasować do żadnej z tych, które zostały tam wymienione. I biorę pod uwagę, że zawsze może być jakiś psychologiczny sposób, aby coś z tą sytuacją zrobić, ale jak pisałam wcześniej - nie znalazłam nic o agresji pomiędzy szczurami, które żyją ze sobą w zgodzie całe życie i nagle zaczyna im coś odpierdzielać...
Proszę o jakieś sensowne rady, które pomogą mi się szybko zdecydować, co robić, bo czuję, że za jakiś czas znowu coś złego się stanie. No i we względu na biednego, zestresowanego Conana...
S.
Posty: 706
Rejestracja: śr wrz 19, 2007 9:19 pm

Re: Jeden agresywny, drugi spanikowany - wykastrować?

Post autor: S. »

Chłopaki dojrzewaja i maja problemy z hormonami.
Może wykastruj jednego i drugiego?
Awatar użytkownika
Yaoja
Posty: 74
Rejestracja: sob sty 22, 2011 5:48 am

Re: Jeden agresywny, drugi spanikowany - wykastrować?

Post autor: Yaoja »

A oni nie są nieco za starzy na dojrzewanie? Rozumiem, że problemy z hormonami można mieć w każdym wieku, ale chyba nie z tego powodu. Poza tym jeśli jednak wskazana jest kastracja, to mogę tylko jednego szczurka oddać pod skalpel (wiadomo, pieniądze... no i wolałabym jednak trząść się tylko nad jednym panem gdyby coś się stało), i teraz powstaje pytanie "którego"?
dawemasta
Posty: 6
Rejestracja: ndz paź 19, 2008 2:09 am

Re: Jeden agresywny, drugi spanikowany - wykastrować?

Post autor: dawemasta »

Witam. Jak skończyła się Twoja historia? :) Chciałbym wiedzieć, bo mam podobny problem.
Wygląda ona tak, dwa samce, Bolek ok 5, Redzik ok 4 miesiące. Były kupowane razem. Wyglądali na najlepszych kumpli. Redzik początkowo był mniejszy- wiadomo młodszy, teraz przegonił Bolka wzrostem i masą. No i od jakiegoś miesiąca odbiło im. Zachowywały się tak jak Twoje. Zaczęło się od regularnych, aczkolwiek nie niebezpiecznych bójek, przerosło to w coraz poważniejsze bójki z zadrapaniami i małymi rankami. Jak siedziały w klatce to Bolek na ciągłym czuju, obserwował Redzika, jak Redzik się zbliżał, Bolek od razu doskakiwał do niego otwierał lekko pyszczek i pokazywał zęby, głowa przy głowie. Redzik jakby ulegle wsuwał się pod niego ale tylko po to, żeby dobrze się ustawić i "skopać" Bolka tylną łapą, i znów bójka, piski, kwikanie. jak nie było jeszcze tak tragicznie to widać było, że Redzik olewa trochę zachowania Bolka, był bardziej towarzyski i skory do przytulania się nawzajem. Teraz jak się widzą ( rozdzieliłem ich do osobnych klatek, z powodu coraz to poważniejszych bijatyk) od razu zaczynają się ganiać, gryźć, piszczeć, kwiczeć. Wczoraj Bolek ciachnął Redzika nad okiem, aż miał całe krwią zalane. Ogólnie Bolek jest panikarzem, Redzik czuje się na tyle pewnie, że już nie ucieka jak kiedyś, tylko ciągle goni. natura mu tak podpowiada- jak jeden ucieka, trzeba gonić. Ale jak Redzik już dogoni Bolka to jest jeden wielki pisk, Bolek chyba zaczyna gryźć na oślep, skacze, w ogóle no panikarz straszny. Strach ich razem puszczać. I właśnie zastanawiam się nad kastracją. Pytanie którego. Wystraszonego, ciągle czujnego, cherlawego Bolka. Czy może pewnego siebie, spokojnego, dużego i masywnego Redzika. Wydaje mi się, że Bolek.

Proszę o jakąś radę, oraz o odpowiedź co tam u Twoich milusińskich ;)
dawemasta
Posty: 6
Rejestracja: ndz paź 19, 2008 2:09 am

Re: Jeden agresywny, drugi spanikowany - wykastrować?

Post autor: dawemasta »

Dodam jeszcze, że Bolek jest bardziej oswojony i spokojniejszy przy ludziach, siedzi spokojnie na rękach, taki milusiński bardziej i przytulak. Ale też mniej śmiały jeśli chodzi o poznawanie terenu i jakieś dłuższe wyprawy. Początkowo jak były młodsze to Bolek czynił pierwsze kroki, Redzik za nim dopiero szedł. Teraz całkiem inaczej jest.
Redzik zrobił się taki dzikus trochę i wiercipięta. Nie usiedzi spokojnie w jednym miejscu, nie lubi tak bardzo pieszczot, zdarzy mu się czasem dziabnąć w palucha, a silny jest skubany, ciężko go na pleckach utrzymać. Ciągle poszukuje nowych wrażeń. Pierwszy zdobył stół, półki z książkami, ogólnie wszystkie półki na które udało mu się wgramolić. Szkoda mi ich, że się tak przestali dogadywać.

Ach jeśli ma to znaczenie, Redzik to albinos, Bolek łaciaty :P
Nakasha
Posty: 5397
Rejestracja: wt sty 04, 2005 7:14 pm
Numer GG: 4379189
Lokalizacja: Białystok - Kuriany
Kontakt:

Re: Jeden agresywny, drugi spanikowany - wykastrować?

Post autor: Nakasha »

Kastracja najczęściej pomaga i na agresję i na lęk - obie reakcje mogą być spowodowane nadmiarem testosteronu. ;) Zazwyczaj kastruje się bardziej agresywnego szczura, prowokatora spięć. Ale najlepiej "ciachnąć" obu. ;) Pod narkozą wziewną ryzyko jest bardzo małe, z tym, że taki zabieg powinien przeprowadzać doświadczony, szczurzy chirurg, a nie jakikolwiek wet.
Z nami: Ganix, Yetta, Inari, Cerridwen, Ceres Ciel i dziczek Włóczykij
Za TM: 88 szczurzych duszyczek

Obrazek
Awatar użytkownika
Yaoja
Posty: 74
Rejestracja: sob sty 22, 2011 5:48 am

Re: Jeden agresywny, drugi spanikowany - wykastrować?

Post autor: Yaoja »

Baltazar został w końcu wykastrowany, już z dwa miesiące będą, albo i nieco więcej. I to pomogło. Co prawda chłopcy wciąż się kłócą, głównie o swoje ulubione miejsca, i nie zawsze chcą razem siedzieć w jednej klatce (ale to tylko w tej dużej, którą mam w akademiku), głównie dlatego, że Conan czasem odstawia jakieś dziwne cyrki a Baltazar niemal od razu zaczyna panikować i jeden nakręca drugiego, ale ogólnie jest dobrze.
Też mi się wydaje, że jeśli zdecydujesz się na kastrację, to powinnaś zanieść Bolka. Nie wiem czy warto od razu kastrować obu, bo, po pierwsze, jednak to większy wydatek, bo, po drugie, opiekowanie się i pilnowanie jednego, pozszywanego pana jest łatwiejsze (tia... nie ma nic zabawniejszego, niż kiedy szczurek wyciągnie sobie ostatniego, trzymającego wszystko szwa :P ), bo, po trzecie, jedna kastracja może po prostu rozwiązać cały problem.
Idekk
Posty: 243
Rejestracja: pn sty 31, 2011 7:25 am

Re: Jeden agresywny, drugi spanikowany - wykastrować?

Post autor: Idekk »

Po raz kolejny pozwolę sobie się podpiąć pod czyjś temat, mam bardzo podobny problem. Dwa szczury: starszy, o imieniu Kot, jest z nami pięć miesięcy, ma trochę ponad pół roku, a młodszy, Eddie, jest z nami trzy miesiące, ma ze cztery. Kot był przytulaśny, dawał się kochać, przytulac i głaskać, mrużenie oczek, zgrzytanie zębami, sam przychodził z roszczeniem 'drap mnie, kochaj mnie'. Eddie za to jest dzieciakiem z adhd, nieco wystraszonym, za nic się nie da przytulać, po prostu nie usiedzi w jednym miejscu.
Mniej więcej miesiąc temu zauważyliśmy, że Eddie zaczął dominować Kota w klatce. Kot leżał w różnych dziwnych pozycjach, a Eddie go iskał, przy czym Kot nie był zbyt zadowolony, czasami popiskiwał, jednak nie próbował się wygramolić.
Później podczas zabawy czułe podgryzanie Kota zaczęło się przeistaczać w coraz bardziej bolesne, w momencie gdy mój chłopak chciał go zdominować ugryzł go do krwi. Po raz pierwszy. Teraz staje się coraz bardziej agresywny, o próbie zabawy z nim nie ma mowy, nawet jak nie gryzie do krwi, to gdy zabiorę rękę widząc, że mu się nie podoba, przybiega do mnie, wspina się po dłoni i ją podgryza, ale nie czule, a z taką... zawziętością i pasją w stylu 'a masz! a masz! teraz ja cię poszturcham! ja mam ostatnie słowo!', wtedy przewracanie na plecki, te sprawy. Tylko, że on zaczął reagować tak nawet na próby głaskania. Wczoraj zmasakrował mi prawą dłoń, bo gdy dobrał się do opakowania gumy do żucia zabrałam mu je. Podczas prób dominacji zaczął mnie gryźć do krwi. Prawą dłoń mogłabym wsadzić do maszynki do mięsa- wyglądałaby podobnie, lewa zresztą zaczyna powoli przypominać prawą.
Na domiar złego Kot stał się agresywny wobec Eddiego podczas 'karmienia'. Jego miska, jego żarcie, koniec kropka, w ruch idą wszystkie cztery łapki, do tego zęby. Eddie co prawda nie nosi na sobie chyba trwałych śladów wyczynów Kota, ale szczerze mówiąc nawet ciężko mi to stwierdzić, ten dzieciak nie dość, że ma adhd, to chyba też jakiś gen węża i zawsze po średnio 15 sekundach uda mu się wyśliznąć z moich 'objęć', w każdym razie krew się chyba nie leje.

Ach, i jeszcze coś. W święta zabrałam ich do domu, mamy tam działkę. I zabierałam szczury na zewnątrz. Ku mojemu zdziwieniu Kot zamiast biegać radośnie wolał włóczyć się po mnie, leżeć mi na kolanach, dawał się głaskać przez pół godziny non stop, bez żadnego marudzenia, mrużył oczka, był po prostu dokładnie taki jak kiedyś. Niestety, wróciliśmy i tyle było dobrego.
No i Kot jest bardzo zazdrosny o Eddiego. Gdy tylko zajmę się młodszym szczurem, pozaczepiam go, włożę sobie na ramię, Kot z prędkością światła przybiega do mnie i nawet daje się pogłaskać, ale tylko dopóki Eddie jest w pobliżu. Gdy Eddie zwiewa, Kot znów jest gnojkiem.

Jestem zrozpaczona, mój przytulaśny ukochany szczur stał się małym gnojkiem, wrednym terrorystą. Niby mogłabym na to jakoś przymknąć oko, trudno, nie chce się przytulać, nie daje się zaczepiać, przeżyję to. Ale przecież nie mogę pozwolić mu na wszystko, w tym np. na jedzenie gumy do żucia. Do tego agresja wobec Eddiego jest nie do przyjęcia. Domyślam się, że to hormony, że wlazł w jakiś trudny wiek, do tego Eddie go dominuje w klatce (nadal bardzo częsty widok) i na mózg mu padło. Tylko co ja mam zrobić? Walczyć i dominować czy po prostu wykastrować? Trochę się boję kastracji, wolałabym 'domowe sposoby', tylko co oprócz dominacji przy każdej niesubordynacji z jego strony mogłabym zrobić?
Nakasha
Posty: 5397
Rejestracja: wt sty 04, 2005 7:14 pm
Numer GG: 4379189
Lokalizacja: Białystok - Kuriany
Kontakt:

Re: Jeden agresywny, drugi spanikowany - wykastrować?

Post autor: Nakasha »

Niektórzy próbują przeczekać burzę hormonów, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że gdy szczur staje się niebezpieczny dla swoich opiekunów i kolegi ze stada - to mimo wszystko warto rozważyć kastrację.

Oprócz dominowania i uczenia, co wolno, a czego nie, nie wiem co jeszcze można by zrobić... jeśli zwykła dominacja tylko szczura wkurza i nic nie daje, to ciężko wymyślić coś innego...
Z nami: Ganix, Yetta, Inari, Cerridwen, Ceres Ciel i dziczek Włóczykij
Za TM: 88 szczurzych duszyczek

Obrazek
Awatar użytkownika
Iguta87
Posty: 512
Rejestracja: sob maja 14, 2011 11:58 pm
Lokalizacja: Gliwice

Re: Jeden agresywny, drugi spanikowany - wykastrować?

Post autor: Iguta87 »

Podczepię się pod ten temat.
Moje samcze stadko składa się z trzech braci- sporych szczurów i dwóch braci- mniejszych. Nigdy nie układało im super ale zachowywali się poprawnie, niestety to się zmieniło i to na gorsze, dużo gorsze.

Od kiedy odszedł Zgredek więksi nękają mniejszych- są do tego stopnia agresywni że "mniejsi" wyskakują z klatki jak z procy jak tylko otworze drzwiczki. Boją się zejść do misek z jedzeniem, siedzą cały dzień skuleni w hamakodomkach.
Gonią ich tak że cała klatka się trzęsie, piskom i kwikom nie ma końca, niestety zdarzają się też dziaby do krwi.

Nie wiem co robić, boję się że jak ich rozdzielę to będzie jeszcze gorzej, że już nie uda się ich połączyć. Nie chce też patrzeć jak "mniejsi" męczą się terroryzowani;/

Oczywistym rozwiązaniem wydaje się kastracja- i miałabym to w planach gdyby nie to że Zgredek odszedł właśnie w skutek powikłań po zabiegach. Istnieje duże prawdopodobieństwo że Zgredek był uczulony na szwy wewnętrzne, które po każdym zabiegu wywoływały ropnie- nie takie zwykłe tylko takie jakby w środku- trzeba było je usuwać chirurgicznie a trzeciego zabiegu organizm Zgredka nie wytrzymał. Ponieważ Zgredek był bratem "dużych" boje się że oni też mogę mieć to uczulenie, czy co to tam było.

Dalej nie mogę pogodzić się z odejściem Zgredka i nie wystawię jego braci na takie cierpienia jakie on musiał znieść przez 9 miesięcy swojego życia.
Co mam zatem zrobić? Liczyć że burza hormonalna minie? Podawać im jakieś ziółka na uspokojenie?
Dziewczyny:
Chłopaki:

Za TM: Fred Bimber Konan Zgredek Biała Ruda Haśka Czarna Didi Hak Smok Blanka Fufa Grzmot Lukrecja Wróżka Wilk Duch Delicja
"Beyond the door there's peace I'm sure,
And I know there'll be no more tears in Heaven”
Zablokowany

Wróć do „Archiwum Główne”