Od ok. połowy grudnia mam problem z moimi chłopcami, Baltazarem i Conanem. Szukałam od dłuższego czasu jakichś rozwiązań na różnych forach i stronach, ale opisywane kłótnie i konflikty pomiędzy szczurami zawsze dotyczyły tylko łączonych, nieznanych sobie zwierzaków, więc w mojej sytuacji nie bardzo się to przydawało... Najlepiej będzie, jak opiszę po kolei co i jak się działo. Przepraszam z góry, że się tak rozpisałam, ale przedtem miałam tylko jednego szczura, więc jestem laikiem jeśli chodzi o takie problemy z dwoma i wolałam opisać wszystko dokładnie, żeby przypadkiem jakiegoś ważnego szczegółu nie przegapić.
Adoptowałam ich na początku listopada, są to dwa albinosy, mieli wtedy ok. 5 - 6 miesięcy. Panowie są z laboratorium z jednego szczepu (nie jestem teraz pewna, czy to dobre słowo...), mieszkali ok. miesiąc u cavuni na DT, czyli można przyjąć, że znają się całe życie, w dodatku wtedy byli ze sobą dość mocno zaprzyjaźnieni. Na samym początku to Baltazar był bardziej śmiały, ale już po kilku dniach, kiedy się bardziej przyzwyczaili do nowego miejsca i do mnie, okazało się, że to Conan jest samcem dominującym.
Zaczęło się od tego, że panowie zaczęli siedzieć osobno, każdy pod inną szafą, i nie wpuszczali się wzajemnie pod swoje. Potem z klatki prawie co noc dało się słyszeć cichutkie piski, w ciągu kilku dni znalazłam też po kilka maleńkich strupków w różnych miejscach na ciele u każdego z nich, ale krew się nie lała. Ogólnie poza klatką ich zachowanie było bardziej agresywne niż w klatce, co było raczej dziwne, bo przez cały czas mieszkali w, niestety, nieco za małej klatce, więc raczej powinni się w niej żreć ze względu na małą przestrzeń, a nie ganiać ze sobą dziko po pokoju z zamiarem pogryzienia. Tuż przed Świętami okazało się, że agresorem jest raczej Baltazar, no i zaczęli się głośniej kłócić w klatce.
Kiedy pojechałam do domu na Święta (mieszkam w akademiku, warunki mam jednopokojowe, nie za duże, jakby co to nie mam warunków, żeby ich tak rozdzielić, żeby się nawzajem nie widzieli ani nie słyszeli) chłopcy znowu zaczęli być najlepszymi przyjaciółmi, ale po powrocie, ledwo ich wypuściłam, a od razu zaczęły się piski, wrzaski, kwiczenie i chowanie się. Konflikt powoli narastał, próbowałam to jakoś załagodzić oddzielaniem ich od siebie (na noc jednego zamykałam w transporterze), co nawet pomagało, byli w stanie jako tako wytrzymać ze sobą w klatce, ale spychali się nawzajem z ulubionej półki lub nie wpuszczali na nią odpychając tego drugiego łapą, choć czasem się tak prali, że ich rozdzielałam, z czasem zaczęłam się bać zostawiać ich razem w klatce kiedy wychodziłam. Poza tym Conan, kiedy tylko Baltazar za bardzo się zbliżył, otwierał pyszczek jakby gotując się do ugryzienia. Zauważyłam, że w klatce Baltazar uznaje dominację Conana, ale poza nią to on dalej był agresorem. I niestety, to on pierwszy przypuścił poważny atak - tak ciachnął Conana za uchem, że było widać "mięso"; to było podłużne ugryzienie, na tyle głębokie, że to ucho się lekko obniżyło. Na szczęście krwi w ogóle nie było (aż dziw, przy takim cięciu...). Wtedy zaczęłam myśleć o wykastrowaniu Baltazara, ale nie byłam pewna, czy to właściwa decyzja. To na pewno jest problem terytorialny, ale nie wiem co go wywołało, skoro zaczął się poza klatką. Nic się wtedy w pokoju nie zmieniło, żadnych przemeblowań, nie było żadnych głośnych i stresujących zdarzeń, nie zmieniłam im menu ani nic takiego, na pewno nie poszło o jedzenie, bo zawsze mają go dużo i mogą jeść kiedy chcą. Domyślam się, że to jakaś szczurza sprawa, której człowiek nie jest w stanie zauważyć i zrozumieć... Poza tym skoro całą tą "wojnę" zaczął uległy samiec, to raczej musiało to być coś poważniejszego.
Przez cały ten czas kontaktowałam się z cavunią, która radziła mi zamienienie klatki na większą zanim kogokolwiek oddam pod skalpel. I to nie było tak, że ja chciałam ich cały czas trzymać w tej za małej klatce, ale nie miałam funduszy na nową po prostu. Chciałam kupić nową klatkę od razu na początku stycznia, ale połowę świątecznej wpłaty która była na to przeznaczona, zainkasował weterynarz
![Roll Eyes ::)](./images/smilies/rolleyes.gif)
Conan już od ponad tygodnia nie wykazywał chęci do siedzenia w klatce, próbował otwierać drzwiczki, gryzł pręty, cały czas uważnie obserwował Baltazara (bardzo uważnie, tak uważnie, że ani nie jadł, ani nie pił, tylko od razu zajmował strategiczną pozycję na górnej półce). Ogólnie on cały czas, kiedy jest poza klatką, siedzi pod swoją szafą, a kiedy odważy się wyjść, to biega tylko po łóżkach, po mnie (w sumie to prawie cały czas trzyma się wtedy blisko mnie), obserwuje podłogę, a kiedy tylko zobaczy Baltazara, to od razu ucieka. A Baltazar jak tylko go zobaczy, to za nim goni, na pewno nie w pokojowych zamiarach - takie dzikie gonitwy zdarzają się przynajmniej raz dziennie i towarzyszą im ciągłe wrzaski i kwiczenie. Raz widziałam, jak Baltazar złapał Conana zębami za zad tak mocno, że ten nie umiał się cały schować pod szafą, tylko kopał panicznie tylnymi łapkami (Conan ma już ze trzy strupki na zadzie). W nowej klatce, kiedy jest w niej sam, czuje się niepewnie, szuka wyjścia, kręci się nerwowo; co prawda mija mu po kilku minutach, zejdzie na dół, zje coś, ale cały czas pilnuje, czy przypadkiem drzwiczki nie zostaną otwarte. Baltazar inaczej, sam wchodzi do klatki, buszuje po niej, je, częściej jedzenie wynosi (o, teraz się awanturuje, że klatka jest zamknięta i nie może wejść). Kilka razy wsadziłam ich razem do klatki, najpierw Conana (pierwszą noc spędził tam sam, wsadziłam tam też zasikaną przez niego szmatkę, żeby nie było wątpliwości, że to jego terytorium), a potem Baltazara (na niższą półkę). Conan, jak zawsze, stała czujność i obserwacja, Baltazar raczej wyluzowany. Ale kiedy wchodzi na półkę, na której jest ten pierwszy, to od razu zaczyna być ostrożniejszy, powoli się porusza *slow-motion ninja mode
![Roll Eyes ::)](./images/smilies/rolleyes.gif)
I teraz nie wiem co z nimi zrobić... Mam ich do końca życia trzymać samotnie w osobnych klatkach i pilnować, kiedy biegają po pokoju? Trzeba dodać, że Baltazar jest agresywny tylko w stosunku do Conana, chodzi przy jego szafie i go stresuje (Conan zawsze strasznie głośno piszczy wtedy), poza tym zachowuje się normalnie. Za to Conan ma już styraną psychikę, niemal ciągle przestraszony i w pełnej gotowości do ucieczki. Wydaje mi się, że kastracja to chyba jedyne wyjście w tej sytuacji. Poza tym kiedy byłam u weterynarza z Conanem i jego pogryzionym uchem, ten powiedział mi, że z zasady, jeśli ma się dwa samce, to powinno się kastrować tego uległego, wtedy staje się jeszcze bardziej potulny i nie przychodzą mu do głowy takie pomysły, jak próba zmiany w hierarchii. Czy to prawda? A jeśli tak, to czy nie jest na to za późno, skoro doszło już do takich drastycznych sytuacji i Baltazar czuje się taki pewny siebie? Nigdzie czegoś takiego nie przeczytałam, a wiem, że z radami od weterynarzy to różnie bywa (choć ta brzmi bardzo sensownie jak dla mnie). Poza tym nie wiem czy to pomoże na agresję Baltazara, skoro, prawie na pewno, nie jest spowodowana hormonami, i czy coś się zmieni w relacjach pomiędzy nimi. Jeśli Baltazar się uspokoi, to pewnie dopiero po jakimś czasie po operacji, a nie ma też pewności, że Conan to zauważy, przestanie panikować na jego widok i będą mogli mieszkać razem w klatce. A może wykastrować Conana, żeby Baltazar go spokojnie zdominował? Jestem prawie przekonana, żeby oddać Baltazara pod skalpel (dodam, że nie boję się, że coś mu się stanie; miał już wycinanego guza i przeszedł to bardzo dobrze. Co prawda nie wiem, czy i o ile kastracja jest poważniejszym zabiegiem, ale nie chce się zamartwiać), ale dzisiaj przeczytałam temat "Kastracja czasami działa" i znowu mam rozterki, bo nie umiem tej sytuacji dopasować do żadnej z tych, które zostały tam wymienione. I biorę pod uwagę, że zawsze może być jakiś psychologiczny sposób, aby coś z tą sytuacją zrobić, ale jak pisałam wcześniej - nie znalazłam nic o agresji pomiędzy szczurami, które żyją ze sobą w zgodzie całe życie i nagle zaczyna im coś odpierdzielać...
Proszę o jakieś sensowne rady, które pomogą mi się szybko zdecydować, co robić, bo czuję, że za jakiś czas znowu coś złego się stanie. No i we względu na biednego, zestresowanego Conana...