To bardzo miłe, dziękujemy!
Wiecie, jest w sumie dobrze ale nie jest za dobrze.
5 lutego Pan Jarek Chrisa wykastrował. Czytałam, że kastracja, oprócz zrobienia porządku - kto jest alfa a kto nie - ma pomóc też przy bojaźliwych, strachliwych szczurkach.
Mamy 21 lutego. Hormony opadają do 14 dni. Czyli już opadły. A Chris nadal "dziki". Boi się dotyku a kiedy zostaje wypuszczony na wybieg za cholewę nie da się złapać. Jedno dobre w tym wszystkim: nie gryzie. Mnie nie gryzie. Ale nigdy mnie nie gryzł. Nie wiem, który wówczas tak urządził Nickyego że aż miał przecięte jajeczko. Nie mam pojęcia co się stało.
Chris teraz nadal pokazuje zęby, piszczy jak szalony no i w końcu albo sam wraca do klatki albo muszę Go zapędzić w kozi róg i bardzo mocno złapać. Co najczęściej kończy się łapaniem po kilka razy bo udaje Mu się uciec.
Dobre jest to, że rana po kastracji pięknie się zagoiła.
Alanowi zaś ostatnio zaczęło coś odbijać. (Alfa, niewykastrowany). Chce się "bawić" (?) moją dłonią jak innym szczurkiem chyba. Podgryza ją, zaczepia. Wcześniej mieliśmy taką zabawę, że kładłam Go na plecach i smyrałam po brzuszku ale z czasem przestała Mu się podobać, zaczął wykazywać agresję w stosunku do mojej dłoni, potrafił capnąć. Nie do kości, ale owszem, dał ząbkami znać że ma dość. Myślałam, że może jednak... Ale. Skończyłam tę praktykę wczoraj, gdy to samo spróbowała zrobić moja Mama którą Alan w pełni akceptuje i chętnie przychodzi do Niej - odszedł obrażony, zdenerwowany. To mówi samo za siebie.
Ale ja teraz nic Mu nie robię, ręka leży albo tylko Go pogłaszczę a On ją atakuje.
Grunt, to żeby - odpukać - Nicky'emu znów coś się nie stało, żeby Alan alfa nie zdziczał. I żeby się Nicky'emu podczas prób łapania Go cos się nie stalo.
Pozdrawiam Was,
Anna