_________
Zgrywus, bandyta, wariat - to jedne z wielu określeń, które idealnie opisują jego charakter. Wiecznie gotowy do zabawy, godzinami potrafił męczyć i zaczepiać kumpli. Wystarczył jeden dotyk by zaczął wariować i jedno drapnięcie za uszkiem by się przygotował do pieszczot.

_________
Pamiętam jego pierwsze zaśnięcie z Apollem, pierwsze spanie na hamaku, pierwsze stukanie ogonem o podłogę, pierwsze brykanie, pierwsze zasikanie ręki.
Pamiętam kiedy pierwszy raz pokazałam mu czym jest szafa. Pogryzł mi wtedy kilka ulubionych ubrań i zrobił sobie tam sypialnię. Wspinał się po kolejnych piętrach, aż nauczył się, że na najwyższym segmencie jest najlepiej, bo były tam przede wszystkim swetry i bluzki.
Pamiętam jak odkrył rurę za szafą i musiałam tam położyć moje spodnie, z których później zostały same frędzle, by nie było mu zimno lub gorąco. Strasznie się denerwował gdy próbowałam go stamtąd wyciągać. Nigdy mnie nie ugryzł.
_________
Był bardziej marzycielem, aniżeli realistą. Chodził z głową w chmurach. Gdyby mógł to pewnie pisałby baśnie, śpiewał sprośne piosnki lub tańczył pod gwiazdami. Ciałem był tu, sercem obok, duszą tam, a rozumem jeszcze dalej. Nieprzewidywalny artysta. Czasami nawet widziałam uśmiech na jego pyszczku, jestem tego pewna.

________
Pamiętam naszą pierwszą wizytę u weterynarza. Okropnie piszczał gdy dostał pierwszy zastrzyk, a ja prawie zemdlałam. Przy następnych był dzielny. Często chorował, przede wszystkim na drogi oddechowe. Później okazało się, że ma zaczątki mykoplazmy.

________
Gdy się obudziłam to wyciągnęłam miseczkę z klatki by ją napełnić karmą. Jestem paranoikiem, więc dla pewności cmoknęłam by ich obudzić i sprawdzić czy wszystko w porządku. Jak zawsze. Cała gromada spała na hamaku, wtuleni w siebie, cieplutcy jak świeże bułeczki z piekarni. Włożyłam dłoń do klatki, każdego drapnęłam po główce na dzień dobry. Zazgrzytały ząbki, pulsowały oczka, ale jedne uszka były zimne, choć główka ciepła. Cmokałam i gładziłam puchaty pyszczek dość długo. Nie otworzył oczek, nie ziewnął. Nie zrobił nic. Poleciała pierwsza łza. Później druga.
Przytulony do Zefira, a w niego wtulony Hermes. Zasnął wygodnie z uśmiechem na twarzy. Zgasł.
Był wspaniałym towarzyszem. Słowami nie potrafię ująć jak bardzo mi na nim zależało, jak ważne było dla mnie jego kruche życie, jak wiele mnie nauczył. Mam ogromną nadzieję, że Heliosek wyszedł mu naprzeciw, złapał za łapkę i przeprowadził na drugą stronę. Tak bardzo za nimi tęsknię, tak bardzo chciałabym móc znowu ich zobaczyć, przytulić, powiedzieć im jak bardzo ich kocham.
Hadesku, pozdrów ode mnie Merch i Helioska.
