Greta nie żyje.
Wczoraj na wizycie po podaniu kroplówki zaczęła się dusić, chwilę później usg wykazało krwotok wewnętrzny.
Wczoraj nie zdecydowałam się na sekcję, weterynarz powiedział, że nie będzie miała większego znaczenia dla Gudrun, ale nie daje mi to spokoju, jadę na 10-tą.
Nie rozumiem jak kilkanaście godzin mogło zabrać kota ! Kota, którego wszystkie wcześniejsze objawy sprowadzały się do biegunki, i to nie jakiejś wypruwającej wnętrzności, tylko biegunki o nasileniu, którą równie dobrze można było złożyć na karb nadwrażliwości pokarmowej
Pytałam wczoraj o straszne przypuszczenia, które kiełkowały mi w głowie, ale ponoć objawy nie były charakterystyczne dla zatrucia: nie było wymiotów, reakcji ze strony systemu nerwowego ani oddechowego. Doszłam już do punktu, gdzie pewna byłam, że to z winy fatalnego niedopatrzenia, mama dostała azalię na dzień kobiet … Egoistycznie odetchnęłam.
Ale stan Grety nie dał się tą ulgą cieszyć. Wyniki wyszły tragiczne, enzymy wątrobowe 10 i 20 krotnie ponad normę, płytki krwi i czerwone w zaniku, białe jeszcze z czymś walczące. Czy z zapaleniem trzustki, owrzodzeniem które lekarz zobaczył na usg ?
Wcześniej rozmawialiśmy o sprowadzeniu osocza. Gret dostała insulinę i antybiotyk, ale kroplówka przekreśliła szanse na cokolwiek, krew była już za bardzo rozrzedzona, po pierwszych kilkunastu ml Gret zaczęła się dusić. Przy usg była już bezwładna i raz po raz charczała. Oddech się uspokoił. Chciałam poczekać choć jeszcze jeden dzień. Przecież to nie możliwe, oni ie mogą tak odchodzić ! Wet nie chciał nas wypuścić, widział już agonię. Jeszcze raz zrobił badanie, przyniósł strzykawkę i wbił w jej brzuch. Wyciągnął krew.
Wyraziłam zgodę. Po raz trzeci
nie wiem
muszę wiedzieć