Biscuit nadal pogrąża się w swojej depresji. Cieknie mu porfiryna z noska i prawego oczka, kicha, jest osowiały i nastroszony. Kładzie się w miejscach, w których najczęściej spał Cookie. Widać, że bardzo cierpi. Niech ktoś mi powie, że zwierzęta nie mają choć namiastki uczuć...
Dzisiaj chciałam z nim posiedzieć dłużej na wybiegu, ale się nie da. Woli wrócić do klatki i spać dalej.
Tutaj widać, jak jest nastroszony, kiedy śpi:
![Obrazek](http://img228.imageshack.us/img228/4624/1040709.th.png)
A tutaj w swoim legowisku za telewizorem, obok biurka:
Ale już jutro, dzięki Veerenie, odbieram dwa maluchy do mojego stadka! Mam nadzieję, że Biscuit się ucieszy z nowego towarzystwa i nie zrobi kłopotu z łączeniem. Nie wiem, czy wyszorowanie klatki w jego przypadku by podziałało, bo on wie, że o jest jego klatka i najpewniej się w niej czuje. Chociaż może dzięki tej swojej wrodzonej niepewności zaakceptuje chłopaków i nie będzie wydziwiał.
Klateczka tymczasowa dla maluchów już prawie naszykowana
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
W sumie przez nią sprawa adopcji wisiała niemal na włosku, bo moja matrona zobaczyła, jak ją szykuję i zdecydowanie sprzeciwiła się przyjmowaniu kolejnych szczurków. Trochę krzyku było, ale teraz już wszystko w porządku, gdy wspominam o maluchach nikt nic nie neguje, czyli przyzwolenie jest. Ojciec zaś się cieszy, gdy mu powiedziałam, że będą dwa, banan wyrósł mu na twarzy(przypominam, że na początku brzydził się strasznie, bo niestety w jego pracy szczury to najwięksi wrogowie). Teraz co chwile zagaduje - jakie, ile, jakie imiona, kolory itd.
Muszę jeszcze przeglądnąć odpowiednie działy, bo dawno już nie łączyłam ani nie oswajałam ze sobą żadnych maluchów.
Oby wszystko poszło dobrze.