Więc.
Mam wsparcie siostry i TŻ. Mam już odpowiednie miejsce na klatkę dla Biscuita i prawdopodobnie zamawiam na wymiar. Pan od klatek już mi odpisał z zapytaniem, jakie wymiary, czekam tylko na potwierdzenie kosztów i czy w ogóle wykonanie zamówienia jest możliwe. Możliwe, że będę musiała pożyczyć pieniądze, bo czekam na wypłatę, ale to najmniejszy problem.
Nie wiem co z rodzicami. Ojciec powiedział, żebym robiła, jak chce. On się nie wtrąca. Z matką przed decyzją nie porozmawiam, bo wiem, że od razu będzie odmowa, tak mi się wydaje, chociaż widzę, że strasznie podoba jej się Kaviś. Jeżeli wszystko pójdzie ok, nawet nie zauważy, że na półce stoi nowa klatka
![Roll Eyes ::)](./images/smilies/rolleyes.gif)
A potem już wszystko z górki. Z tego co wiem, postanowiła z tż że będą mnie wspierać w tej sytuacji więc wątpię, żeby kazała mi się szczurów pozbyć...
W najgorszym wypadku Biscuit zamieszka z moim TŻ.
Co do staruszka. Dzisiaj sobie pobiegaliśmy. Zachowuje się specyficznie. Zawsze był strachliwy, teraz wydaje się skołowany całą sytuacją. Zazwyczaj ucieka do klatki, dzisiaj sobie więcej posiedział i pozwiedzał, ale nadal nieufnie i dużo było momentów 'zastygania'. Ale co zauważyłam. Strasznie skoczyły mu hormony. Dostał łupieżu na potęgę, jest cały usypany pomarańczowymi płatkami, a futerko jest aż tłuste. Możliwe, że to była przyczyna wczorajszego ataku.
Kavi powoli się z nami oswaja. Brak braciszka trochę wydłuża ten proces, nie jest aż taki odważny. Zazwyczaj zasypiał w kieszeni bez problemu i na luzie, teraz siedział i cały czas niuchał i się trząsł. Oby jego samotność nie trwała za długo. Trzymajcie kciuki.