dziękujemy bardzo
Pora na trochę wieści co u nas. Ach, wolnym czasem to ja się kotom nie wypłacę

, szczury ostatnio biorą wszystko...
Ale też to wszystko przez Gudrun – to ona zgubiła obrożę - przez nią poszłam do tego sklepu - raz, drugi i trzeci, bo nowa obroża nie pasowała i musiałam podejść jeszcze raz po nowej dostawie - a że z obrożami dostarczyli i szczury …
ech, reszta jest w odpowiednim temacie, więc nie będę się i tutaj rozpisywać.
Szczupakowo opuścił pierwszy ćwirek – kochana polatucha hasz. Przez drogę tak mi było przykro za jego niepewność i strach... Dopiero jordan mnie podbudował relacją z poczynań małego i zdjęciami, które potwierdzają, że trafił w odpowiednie miejsce – tyle hamaczków i miękkości to i u mnie nie mieli ! Pozdrawiam i dziękuję
U reszty ćwirków też zmiany – dziś chłopcy zamieszkali osobno.
Przedwczoraj przed wyjazdem nawet nie było za bardzo czasu, żeby usiąść spokojnie i po raz ostatni nacieszyć się maluchami w ich siedmioczłonowej całości. Ostatnie wspólne zdjęcie jest więc tylko jedno – takie:

- wypuść nas w świat ?
Obawiałam się zostawić Hermana na tak długo samego (ile mu misek narozstawiałam

), ale dało radę grzmocisko najmileńsze, nie ruszyło się z tapczanu i przyległych mebli

i czekało z bródką opartą na wejściu słomianego domku
Potem był MMMÓJ ! :
i swój

– sękaty jak drzewo... ale jedyny
Witalis nie był zadowolony tak długim przymusowym zamknięciem, więc jak wystrzelił z kopyta, kiedy tylko drzwiczki się otwarły, tak aż do teraz na gigancie
Asche nie chce już siedzieć z maluchami, na siłę wkładam ją do ich klatki, chociaż na część dnia. Może teraz jak zostały jej tylko dziewczynki, będzie trochę mniej napastowana o mleko, którego wydaje mi się, że nie ma już wiele i stąd ta niechęć do ćwirków. Bo ćwirki działają w ten sposób:
- wkładam talerzyk z daniem obiadowym – rzucają się nań,
- wkładam miseczkę z karmą – dopadają karmy,
jak szarańcza !
- wkładam Asche – hurra – teraz
jemy mamusię !
Tak to dosłownie wygląda
Nic dziwnego, że Asch woli mieć święty spokój u dziewczyn. Dziewczyny, wobec nieobecności czuba i Wita, mają dużą klatkę tylko dla siebie. Stosunki w niej panują siostrzane, aczkolwiek chyba Ur przeżywa trochę utratę swojej malutkiej władzy, bo chodzi trochę przygaszona i jej karczek woni moczem …
Uryś jest małą łagodną istotką, sięgnęła po władzę w okresie bezkrólewia i kiedy nikomu innemu na niej nie zależało, a teraz pojawiła się dużo bardziej ekspansywna Grenaducha i Urince chyba żal
Maleńka wyciszyła się ostatnio, a swoją dziewczęcość oblekła w puszystości przydające ciut wieku...
Wczoraj wieczorem podeszła do Hermana i wzruszyłam się patrząc na nich, Uryś podsuwała mu główkę do wyiskania i tuliła się stęskniona. Herman jest dla niej ważny, zawsze był obok - od zawsze. I teraz jakby nie zwracała uwagi na jego kalectwo, tylko że to dalej ojcowskie ramiona ... ojcowskie zęby
Grenadyna buszowała dziś rano w pudełku i poglądała na mnie krzątającą się przy klatce, podeszłam, żeby ją miznąć po głowie to do połowy wynurzona z kartonu zamierzyła się na mnie z zębami, cofnęłam rękę i położyłam oczekującą 10 cm od kartonu – Gren wyszła w całości i dała się już bez jadu pogłaskać czerpiąc z tego najwyraźniej przyjemność. Czy nie dziwadło ?
Na koniec, taki zabawny obrazek sprzed kilku dni – Wit i jego dróżba:
