Dziękuje Wam
Zawsze mnie ten widok rozczula
Miałysmy dzisiaj z Bubą wyjątkowo ciężką noc! Buba o mało nie przyprawiła mnie o zawał...
Była późna godzina - ok. 2, w nocy, ja właśnie szykowałam się do spania. Złapałam szczury i wsadzilam do klatki, a sama zajełam się rozkłądaniem sobie łóżka itp. Wygłodniałe po całym dniu biegania ogony rzucily się do miski z jedzeniem. Nagle usłyszałam dobiegające z klatki dziwne dźwięki, duszenia i charszczenia, podbiegłam do kltaki - Buba sie dusiła

Wygladało to mega przerażająco - cała zsiniała na mordce i łapkach, miała szeroko otworozny pyszczek, oczka wyszły jej na wierzch a ona nie mogła złapać powietrza, wyglądała jakby sie udławiła

Naprawde przerażający widok! Nie miałam pojęcia co sie w takim wypadku robi, czy zostawić ją w spokoju, czy probować pomoc, nie chciałam przez moją panike i niewiedze jej dodatkwoo zaszkodzić, ale widziałam, że sama sobie nei poradzi, było z nią bardzo źle ;( Oczywiscie byłam tak przestraszona i roztrzęsiona, że nie w głowie mi było w tamtym momencie szukać wątku na forum z jakimiś wskazowkami, jakbym załozyla osobny wątek to nikt by już nie odpisał bo była ta godzina itd. Wyjełam Bube, najpierw naciskałam jej lekko brzuszek, klepałam po pleckach - nic nie pomagało

przypominiałam sobie co pisała xxx o reanimacji dzielniaka Dżordża i zrobiłam to samo - podniosłam Bube pare razy do góry i tyłem szybko w dół zgodnie z próbami wykrztuszania.. Buba była przerażona, zaczeła coś wypluwac - coś żółtego i gęstego, nie wiem czy była to maź, czy zmielone jedzenie którym sie zakrztusiła... Była taka ufna, ona sie tak bardzo boi ręki, nie daje się dotknac, a teraz była u mnie całkowicie spokojna, mimo, że szarpałam ją, potrząsałam... Kilka razy powtorzyłam jeszcze to z podnoszeniem i opuszcaniem, zaczeła łapać małe hausty powietrza, ale nadal było źle, zrobiłam jej nawet usta - usta

Strasznie sie bałam, że zamiast jej pomóc to jej czymś zaszkodze, ale to jedyne co mi przyszło do głowy

Po około 15-20 minutach sytuacja została opanowana, Buba wypłuła jescze troche tego żółtego, zaczeła powoli oddychać małymi haustami, trzymałam ją jescze na rękach i masowałam brzuszek, nie wiem czy moja akcja reanimacyjna jej pomogła czy nie ale naszczescie udało sie z tego wyjść! Odłozylam szczurke do klatki, przez około 40 minut jescze charszczała, ale uspokoiła sie, zaczeła sie myć itp, więc ja tez bylam juz spokojna.
Dziś jest ok, Buba spi sobie słodko wtulona w Fifkę, oddycha normalnie...
Nie mam pojęcia co się wczoraj stało, czy byla to duszność, czy zadławienie pokarmem... Mam nadzieje że nigdy już sie to nie powtórzy, bo napędziło mi to naprawde niezłego stracha! Nikomu nie życze takiej sytuacji... A watek "pierwsza pomoc" dodałam na wszelki wypadek do zakładek, żeby zawsze mieć "pod ręką" ...