Otóż: zwierza mam dwa, starszy to urodzony 21. października Kot, który jest synem szczurzycy mej przyjaciółki. Odwiedziłam ją kiedyś, gdy miała tych nieszczęsnych wpadkowych 11 osesków z nastawieniem 'o fuuuuuuj, to ma ogoooooon'. W końcu, po wielominutowych namowach włożyłam palec między pręty klatki. I nagle jeden z tych ogoniastych wstrętnych i paskudnych stworów zaczął... zgryzać mi lakier z paznokci. Dodam, że lakier ten cudem uchronił się na mych krzywych palcach, bo sama namiętnie zajmuję się jego zgryzaniem gdy tylko zdąży zaschnąć. Ujrzawszy więc podobieństwo między mną a tym paskudztwem czy miałam inne wyjście? Nie miałam. To była miłość.
(Teraz owo paskudztwo siedzi na mej pięknej, białej poduszce i wżera tosta, którego sobie wyniósł z klatki. Jasne, w klatce nie smakuje tak samo. Jasne, zrobię pranie.)
Kontynuując: dwa dni później siedziałam z przyjaciółką na podłodze torturując mojego chłopaka i jednocześnie współlokatora, by zgodził się na szczura. Jeżeli jesteście w stanie, to wyobraźcie sobie dwie debilki powtarzające w kółko 'Kuba zgódź się, Kuba zgódź się, Kuba zgódź się'. Po ilu powtórzeniach byście się poddali?
Uległ i on.
W ten sposób gdzieś w okolicach 10 grudnia znalazł się u mnie Kot.
Radosny dzieciak, oswoił się natychmiast, w końcu łączyła nas miłość do smaku lakieru do paznokci. Spaliśmy razem na kanapie odmóżdżając się przy mtv, iskaliśmy się, przytulaliśmy, 16 godzin na dobę spędzaliśmy razem.
W końcu mój Jakub dał wyprać sobie mózg moją miłością do Kota na tyle, by dać uświadomić sobie straszliwy fakt: należy znaleźć Kotu towarzysza rasy innej niż ludzka. 30 stycznia nastała nowa era: era Eddiego. Dzikusa chowającego się po kątach, biegającego pod ścianami, zero przytulania i głaskania.
Później Kot wszedł w trudny wiek. Stał się agresywny. Od mniej więcej trzech miesięcy walczę z nim o dominację. Nie jest już przytulaśnym zwierzem, ale nadal potrafi okazywać miłość i przeczuwać, gdy tego potrzebuję. Jestem osobą bardzo niestabilną, z dużymi problemami z samą sobą, mogę nie wychodzić z łóżka przez tydzień, ale szczurom zapewnię jedzenie i wybieg. I Kot odwzajemnia mi to, bo gdy jestem sama i mam na przykład stan lękowy, to on dziwnym trafem z gnoja przemienia się w kochanego misia, jakby rozumiał, że w danym momencie jest mi to bardzo potrzebne.
Po miesiącach pracy udało mi się w końcu oswoić Eddiego. Teraz to on pełni rolę przytulanki i słodziaka do głaskania i bronienia go przed Kotem. Bardzo mnie cieszy, że w końcu udało mi się zyskać jego zaufanie i miłość, i niewiele rzeczy w życiu cieszy mnie jak to, że gdy głaszczę go i drapię, on odwdzięcza się lizaniem i 'iskaniem' mojej ręki.
A to kolaż ze zdjęć moje zwierzy. Jutro uzupełnię temat, powrzucam zdjęcia, dziś już nie mam siły się przekopywać przez wszystkie, mam ich setki. Ten ciemny to Kot, kapturek zaś to Eddie:
![Obrazek](http://imageshack.us/f/545/kotfq.jpg/)