Chciałam przywitać się z Wami i jednocześnie przedstawić swoich cudownych chłopaków

Szczurki chciałam mieć już od liceum (obecnie studiuję na IV roku), jednakże nie miałam zgody rodziców bądź godnych warunków na trzymanie stadka. Na szczęście dzięki ostatniej przeprowadzce mogłam w końcu zrealizować swoje marzenie odnośnie posiadania siuraków. 13.08 zamieszkali ze mną bracia (ur. ok. 25.06), zostali nazwani na cześć muzyków – Bajzel i Grabaż. Chłopcy byli wpadką zoologiczną; kiedy ich adoptowałam byli już względnie oswojeni.

Bajzel (dumbo standard agouti) – jak się okazało już po pierwszym dniu, imię pasuje do niego idealnie. Bajzelek to przesympatyczne żywe sreberko, błyskawicznie się oswoił, sam pcha się na ręce, reaguje na imię i cmokanie, klei się do ludzi. Eksploruje każdy kąt, wykonuje akrobacje na suszarce na pranie, łobuziacko porywa notatki , jest postrachem wszelakich kartonów i poszewek na jaśki.


Grabaż (dumbo standard black irish) - jest lekko płochliwy, nie reaguje na wołanie i dopiero od niedawna zaczął sam wchodzić na rękę; bałam się, że popełniam jakieś błędy wychowawcze, ale to chyba tylko kwestia charakteru – Grabaż to istny artysta niezależny! Z upodobaniem wciska się w damskie torebki, a kiedy nie mogę go dojrzeć, na 90% kitra się pod poduchą.


Chłopaki oprócz w kwestii charakteru róznią się też budową – Bajel jest bardziej kluskowaty, a Grabaż długi, delikatny i kościty. Póki co (odpukać) – zachowują się jak prawdziwi gentlemani - nie kupkają poza klatką i nie gryzą kabli

I jeszcze fota, jak byli małymi pimpkami -


Paskudy mieszkają w klatce 50x80x70. Mimo że spędziłam dopiero miesiąc z nimi, chyba zauważam pierwsze objawy syndromu gmr. W końcu tyle miejsca w klatce nie może się marnować, prawda?

Pozdrawiam serdecznie

PS: Gdybym ich źle oceniła umaszczenie itp., proszę o korektę
