w środę połączyłam małe samce, te wychowane z Gabi+ te odchowane + 8 nowych malców...dostali hamak zrobiony z kawałka szlafroka i spinaczy, dziś myłam klatkę, malce wyszły, nie liczyłam ich, zdjęłam hamak, spojrzalam do środka czy ktoś jest, już go chciałam wyrzucić, ale mam taki odruch ( nie kontorluje nawet tego, po odchowywaniu tyci malców taki mam) że macam wszystko co wyrzucam...gdyby nie to...

natrafiłam ręką na szczura, nie ruszał się... "matko, gdzie w pustym hamaku szczur ?!" uznała bym że wlazł i siedzi sobie przez chwile ale on się nie ruszał...cialo było bezwładne,czułam je pod palcami.... w hamaku był taki tunelik, obszewka do końcówek szlafroka, ale nawet jeśli ktoś by tam wszedł no to przecież mógł się wycofac lub prześc drugą stroną, a on nie wyszedł

może dlatego, że druga strona była naprężona od przypięcia hamaka, no ale boże, przecież mógł się cofnąć... rozcinalam to i błagałam w myślach by żył, najpierw zobaczyłam pyszczek, zamknięte oczy "boże, nie żyje..." nagle je otworzył , ale nadal się nie ruszał, czułam że jest bardzo mały, chudy...wyszedł, nie pamiętam kiedy ost. tak się cieszyłam...
nigdy nie zrozumiem, dlaczego się nie cofnął ? prawie umarł z głodu i pragnienia, a się nie cofnął...dlaczego nie przegryzł hamaka? ja tego nigdy nie pojmę, mogłam go wyrzucić ze ściółką, mógł tam umrzeć..jest strasznie chudy i odwodniony, nawet jądra mu zanikły

byc może siedział tam nawet od tej środy

wyszedł i miał problem by chodzić,połykać

...a teraz zachowuje sie jak nigdy nic :| skacze sobie, bawi się, najadł się, napił, paranoja, można zabić szczura hamakiem bo on umrze miast się cofnąć

((( nie wiem czy gdybym sprzątała jutro, jeszcze by żył

((( uwarzajcie na maluszki ...w ich postępowaniu nie ma niekiedy logiki

to maleństwo prawie umarło bo nie wycofało się 15 cm (!)
cieszę się, że to wszystko tak po nim spłyneło...ot sobie fika, zachowauje sie jakby nie pamietał już koszmaru...i siedział tam cichutkoa ja mam biurko tuż obok....
hamak

przed umyciem

po kąpieli
