Tak, Martini jest jak piłeczka; a jak w podskokach zdąża z jedzonkiem do magazynu w pufie, to wtedy jak niebieska żaba

Mówię wam, dajcie ping-ponga, rozrywka gwarantowana!
I owszem

Czy dotknięcie piłki ogonkiem to przewinienie?
Kiedy osamotnioną po odejściu Fini Martinkę zaczęłam ciągać ze sobą po całym mieszkaniu, to był dobry pomysł; szczura się rozruszała wtedy, a teraz nadal z chęcią robi wypady to tu, to tam.

Entuzjastycznie co prawda przy tym czyni starania, by owe wyprawy nie pozostały jedynie pozbawionymi namacalnych efektów spacerami, wskutek czego co i rusz znajduję na podłodze porozrywane worki na posegregowane śmieci, a wspomniane śmieci rozwłóczone po całej kuchni... ale to szczegół
Szeleści, trzeszczy i skrzypi coś z kuchni, jednak gdy tam wejdę, dowody radosnej działalności niebieściaka rzucają się do oczu, ale jego samego nigdy ani śladu; kiedy go wreszcie zdybię, w jego przewinienia mogę od razu zwątpić, patrząc na jasne i czyste, a przy tym z lekka zdziwione spojrzenie dziewuszki...
Shenzi przychodzi co dnia do nas na łózko i czeka na uniesienie kołdry, by wejść pod nią z zadowoleniem ; ma we zwyczaju pokręcić się trochę, lec na chwilę przy mnie, a potem zrobić spokojny desant na podłogę. Zachęcam ją do wychodzenia także poza pokój, ale jeszcze cykorzy troszkę; na to widać jeszcze potrzebuje czasu.
Martini też przychodzi do łóżka. Na przykład dziś – raz, a wkrótce potem drugi, gramoli się na poduchę za moją głową i przebiera małymi stópkami. Mimo wczesnej pory 5.25 nieco mnie wzruszyła: przywiązany taki szczurek do mnie, taki oddany... Głaszczę ją więc po jedwabistym łebku, miziam pod brodą, ona zaś rozpłaszcza się pod palcami, a potem wyciąga w górę główkę, i znowu, i znowu... Wzruszam się więc jeszcze bardziej, tulę niebieski huragan i miziam pod wyciągniętą w górę bródką...
Rano patrzę, a na kredensie nieco powyżej wspomnianej poduchy dropsik...
No cóż, i tak ją kocham!
No bo jak ich nie kochać?
Shenzi w kuchni:
Martini przywołana z zakazanych miejsc w kuchni:

- No co? Ja przecież nic, ale to nic...!
- Naprawdę! Możesz mi wierzyć, nie oszukuję...!

- Nie wierzysz..?
- No to w takim razie sobie idę...!
