Teraz to już mam dosyć. Pojechałam do dr Czerwińskiego. Mówię o guzach (przez telefon też mówiłam o 4, ale ok, można zapomnieć). Mówię, że tu jest ten największy, obok jest kolejny, i dwa przy tylnych nóżkach. Pan obmacał największego i bierze się za osłuchiwanie, pyta się o wiek, patrzy w książeczkę. Mówi, ze możemy się umówić na jutro na 17. No ok, ale ile guzów będzie wycinanych? Jeden największy, dwa czy wszystkie? A pan na to: A to ich jest więcej? I znów się powtarzam, zobaczył te szyjne, prawy nożny, lewego nie dotknął. I informuje mnie, że jednak to nie guzy, tylko powiększone węzły chłonne, czyli jakaś infekcja. Mówię, że przy łapkach miała usuwane już dwa węzły chłonne przy okazji guzów i się pytam czy tam są jeszcze jakieś, które się mogą powiększyć, bo się zwyczajnie nie orientuje jak ten szczur w środku wygląda. Pan jakby nie usłyszał - nic nie powiedział, ani tak, ani nie. No to się pytam dalej co w takim razie można zrobić. Dowiaduję się, że on się leczenia nie podejmie, ale u większych zwierząt pobiera się krew i robi badania. To dlaczego nie pobierzemy szczurowi? "To niech mi pani żyłę wskaże!" No ja osobiście nie wskażę, ale na stronie internetowej Ogonka czytałam, że pobieranie szczurkowej krwi jest jednak możliwe (
http://www.ogonek.waw.pl/dla_lekarzy/ar ... sakow.html ) - toteż to mu powiedziałam. "To proszę jechać do Warszawy, ja się nie podejmę" Wspomniałam o wzdęciu, to nawet nie skomentował, nie spojrzał, nie pomacał. Co mówiłam, miałam wrażenie, że mówię do ściany, prawie żadnej reakcji.
Koniec gadania, mogę sobie za to popatrzeć na powiększające się węzły chłonne, które miały być guzami, a teraz nie wiadomo czym są. Ale frajda!
Nie rozumiem jeszcze jednej rzeczy. Jak już mnie nie słucha, to niech nie słucha, ale dlaczego jak mu wskazuję guza, wiedząc, że szczury są bardzo "zaguzowywane", on nawet nie pomaca jej całej, szukając dalej. Przecież mogłabym być osobą, która nie poszukuje w swoim zwierzaku guzów, nie maca go sama. Mogłam tylko zauważyć gulę jak już urosła, nie wiedząc nic o pozostałych. Zauważa część objawów, nie bada, stawia diagnozę A, umawia się na zabieg, dopiero jak mu przypominam o reszcie guzów nagle w ciągu 30 sekund stawia diagnozę B, wraz z "ja się nie podejmę!".
A jeszcze jedno! Pyta się mnie dlaczego dr Lisiecka nie chce się podjąć zabiegu.
Pani może się podjąć, ale ja chciałam narkozę wziewną.
No to co to za klinika, gdzie ona jest, ona nie ma wziewki?
Nie, nie ma wziewki dla gryzoni.
A dla reszty narkozę ma, a dla szczurów nie? No przecież to ta sama narkoza.
Olśnijcie mnie, bo pan nie chciał! Dlaczego jeśli sprzęt się niczym nie różni, to na tyle klinik w Pń które mają ogólnie wziewkę, tylko 3 mają możliwość wykonania u szczurów zabiegu pod narkozą wziewną?