
Od tygodnia jestem posiadaczką Płotki,która jednak nie daje się oswoić.Podejrzewam że przez moje błędy, ponieważ do tej pory nie miałam szczurka.
Poczytałam o metodach "po dobroci" i metodzie z wanną.Przez pierwszy dzień nie wyjmowałam Płotki z klatki dając jej czas na aklimatyzację,która się przedłużyła o dzień kolejny- musiałam pilnie być poza domem .Trzeciego dnia z niemałym trudem(szczurcia unika ręki jak ognia) udało mi się wyjąc ja z klatki,ale uciekła mi za łóżko.Próby złapania, po 20 minutach zakończone sukcesem skończyły się w wannie,ale Płotka była już zestresowana. Co prawda weszła mi do nogawki spodni szukając ciepła,ale ręki nadal się boi.Następnego dnia powtórzyłam "wannowy" eksperyment z podobnym skutkiem.Teraz kiedy pozwalam jej wyjść na szafkę( ma otwartą klatkę) wraca do niej kiedy tylko ją dotykam,albo próbuję wziąć na ręce.
Teoretycznie jest lepiej- na początku kiedy ktoś był w pokoju siedziała pod siankiem,teraz biega po pięterkach a nawet(jeśli siedzimy bez ruchu) wychodzi z klatki. Na dźwięk głosu podchodzi do wyjścia,podobnie kiedy podstawię jej palec do kratek,ale ucieka gdy chcę ją głaskać.
Nie wiem jak dalej postępować -zależy mi na pełnym oswojeniu.Czy możliwe że nic z tego nie będzie i szczurka zostanie"dzikusem"? jak tego uniknąć?
W przyszłym tygodniu planuję dokupić małej towarzyszkę,ale nie wiem jak to wpłynie na proces oswajania.Proszę o radę- jesteście doświadczeni i sami przechodziliście przez "pierwsze kroki"
