Kurde i znów zamiast siedzieć i uczyć się do obrony ja klikam na forum... Feeee nie ładnie Pani Agnieszko... no ale powiedzcie sami jak tu nie klikać skoro tyle się dzieje...
No więc tak jak Wam już wcześniej wspomniałam w sobotę pod nasz dach trafił nowy mieszkaniec.
Ogon jest śliczny, milusi i niewiele co większy od myszki japonki... Gdy toto zobaczyłam - oniemiałam... Jak u licha taki malec ma się odnaleźć z tymi moimi dwoma słoniami...? Pytałam sama siebie. Mój mąż nic nie mówił, ale myślę, że myślał podobnie.
Nasze obawy nic się jednak miały do rzeczywistości. Chłopaki zaakceptowali gościa bez jakichkolwiek problemów. Mało tego, rzec można, że Franek zapałał do niego miłością od pierwszego wejrzenia... ale o tym potem.
Pierwszy kłopot jaki napotkaliśmy w związku z obecnością nowego członka rodziny, to był wybór imienia. Ja z uwagi na rodzaj umaszczenia zaproponowałam Gucia. Aghuti - Guti, Gucio, Gustaw... tak mi jakoś pasowało. Mój syn jednak zaprotestował. Powiedział, że Gucio to fajtłapa, a on nie chce szczura - fajtłapy. Ostatecznie może być Maja. Tu z kolei ja musiałam złożyć veto - w końcu Maja to dziewczynka, a nasz mały to i owo na miejscu posiada, więc takie imię z pewnością odpada. No to mój syn wykombinował Jurek. Mniejszy szybko podłapał i zaraz obaj zaczęli biegać po mieszkaniu i śpiewać Szczurek Jurek, szczurek Jurek... Imię niby fajne, ale niestety zarezerwowane przez mojego teścia, który sądząc po jego minie niespecjalnie byl zadowolony, że ma ja dzielić ze szczurem, więc musieliśmy zrezygnować. Było jeszcze wiele mniej lub bardziej nie trafionych pomysłów, ale nie chcę już was zanudzać, Ostatecznie malec został ochrzczony Kacprem.
No więc skoro już mam imię to teraz się Wam pokażę:

(fotka trochę nieudana, ale maluch starał się udawać nieprzystępnego :-) )
Jak już wcześniej wspomniałam nasz Kacper to malutki, milusi i niezwykle kontaktowy zwierzak. Nie boi się człowieka, a nawet lgnie do niego (przynajmniej do mnie). Podbiega do kratek klatki i ciekawie wpycha weń nosek do miziania.
Z Franiem połączyła ich więź ciężka do opisania. Koleżanka, która była u nas w niedzielę, patrząc na ich zachowania, była przekonana, że to jest matka z malutkim i niemal nie dawała sobie wytłumaczyć, że to jest dwóch obcych sobie prawie facetów. Franek myje Kacperka, wylizuje, tuli, pilnuje prawie na każdym kroku... A mały... cóż a mały to wykorzystuje...


Ok. dzisiaj to tyle, biorę się za robotę... Dobranoc