We czwartek trafiła do mnie na DT dziewczynka z tego ogłoszenia:
http://krakow.gumtree.pl/c-Zwierzaki-in ... Z322825375
Mieszkanie siedmio- czy ośmioosobowe, chyba studenci. W wakacje któryś wpadł na pomysł kupienia zwierzaka. Padło na szczura. Chłopcy nie wiedzieli nawet czy to samiec czy samica, byli przekonani, że to facet - nazwali go Bonito.
Szczur miał maleńką klateczkę dla chomika, która stała w korytarzu przy drzwiach wejściowych.
Ale od wakacji minęło parę miesięcy, zaczęły się studia, imprezy, czasu dla futrzaka brakowało, więc postanowili go oddać do zoologicznego. Szczur za duży, nie przyjęli. No to może na karmę? Na szczęście jeden z lokatorów postanowił dać na gumtree ogłoszenie, które
nausicaa znalazła. Szczur, który jest szczurzycą, został przeze mnie zabrany - ale odbierałam ją o dwunastej w południe, a do osiemnastej miałam zajęcia. Niby transporter jest, ale... dziewczyna nijak nie chce do niego wejść, za to chętnie siedzi pod bluzą. Niech będzie, bywali ludzie, którzy swoje szczury nosili na zajęcia, mi chyba też wybaczą.
Jeszcze w życiu nie widziałam tak grzecznego, ciekawskiego, proludzkiego i niezmordowanego ogona

Przez cały czas, kiedy miałam wykłady, szczurzyca siedziała w kapturze, niuchała i czasem próbowała przejść na kogoś siedzącego obok mnie. W ciągu całych zajęć zasnęła może jeden raz, na 10-15 min. Widocznie przy tylu ludziach w mieszkaniu często była na rękach.
Wychodzę z zajęć, godzina 18:00, robi się zimno, a szczur kicha. Uparcie, co jakiś czas, słyszę pojedyncze kichnięcie i zazwyczaj mam potem mokry policzek. Ale po prostu mokry, bez porfiryny. Wracam tramwajem do domu, szczurzyca siedzi pod bluzą.
No dobra, jest późno, ale może jeszcze dobijemy się do weta na Bronowicach - na szczęście mają otwarte do 20, dziewczyna zostaje osłuchana, płuca czyste, węzły chłonne w normie, ale kupa brzydka i ze śluzem - na wszelki słuczaj dostaje leki na odrobaczenie.
Wracamy do domu, mała dostaje do dyspozycji chorobówkę - klatkę dla kanarka, jakieś 35x45x70, na razie musi wystarczyć. Świeże trociny bukowe, rura drenażowa do schowania się, rat nature w miseczce. No to obserwujemy. Mała zwija się w kłębek i idzie w kimę na dnie klatki. Parę godzina później nadal nie opuszcza dołu. Coś jest nie tak... W końcu do mnie dociera: w tej jej klateczce mała nie mogła się nawet wyprostować, o wspinaniu nie mówiąc. Biedaczysko jest szczurem absolutnie naziemnym...
Na dnie klatki lądują szmatki, klatka zostaje przykryta kocykiem. Całą noc słyszę kichanie.
W piątek wieczorem moje baby ganiają po łóżku, ale aż je nosi - wcześniej na wybiegu na łóżku była nowa, czuć jej zapach - siedzą na krawędzi łóżka i węszą w stronę klatki, z której ciągle słyszę kichanie.
Patrzę w stronę klaki i widzę tęskny wzrok szczura, który nie widział innego ogona od pół roku. Zlitowałam się, chociaż nie powinnam. wzięłam małą na ręce i puściłam na łóżko. Efekt - wiadomo, obcy na terenie mojego stada, najpierw obwąchały, potem zaczęły iskać - ale Rinie coś odwaliło i zaczęła biedaczkę ujeżdżać, więc tamta na plecy i w pisk. Raz, drugi, trzeci, w końcu złapałam obie i na grzbiet - nowa leży sparaliżowana, Rina się wyrywa. Trudno, w nocy ich łączyć nie będę, poczekają do rana.
Znowu w nocy słyszałam kichanie, ale nie pogorszyło jej się. Żadnej porfiryny, o ilę mogę wymacać, to węzły chłonne ok.
Rano - klatka do łazienki, szczury do łazienki, puszczamy wiarę wolno.
O dziwo, był spokój. Dopiero potem, w klatce, trochę ją pomęczyły, ale szybko im się znudziło. Natomiast potwierdziło się, że mała nie radzi sobie ze wspinaczką. Cała klatka została przemeblowana na potrzeby nowej - która dostała tymczasowe imię Wydra, z racji szerokiego pyszczka (moje dziewczyny mordki mają trójkątne, ostre, a u Wydry po bokach nosa, tam, gdzie wyrastają wibrysy, jest szeroko, co widać na tym zdjęciu:
http://imgc.classistatic.com/cps/kjc/11 ... ch_19.jpeg) - więc z kuwety do półki z jedzeniem ma dostęp przez rurę, wyżej może wchodzić po hamaczkach, które są też zabezpieczeniem przed upadkiem.
Wydra sama w sobie okazała się kochanym miziakiem. Jako jedyna większość wybiegu spędza przy mnie, śpiąc gdzieś w zgięciu łokcia czy przy szyi. Mam niejasne wrażenie, że to szukanie ciepła, kichanie i szeroki nos, mogą oznaczać jakąś chorobę albo alergię. Prawdopodobnie nie powinnam łączyć jej ze stadem tak od razu, ale mam nadzieję (teraz widzę, jak to głupio brzmi), że moje baby są wystarczająco odporne.
Ale wracając - jest miziakiem, który ten swój czarny łepek kładzie gdzieś blisko człowieka, wtula się i tak usypia. Moje stado chyba zrobiło się o nią trochę zazdrosne, bo Rina, kiedy już przestała napastować Wydrę, przyszła do mnie, położyła się wzdłuż ręki i zasnęła. Czasem tak robi, każe się głaskać po łebku, przychodzi na pieszczoty... ale dzisiaj zasnęła i we śnie przewróciła się na bok, a pomiziana po brzuchu - na plecki

Aż mi się łezka w oku zakręciła... Jest u mnie niecałe dwa miesiące, a już pokazuje brzusio

Wreszcie zaczyna mi ufać, uszatek mały
